jakoś nic mi się nie chce,,zaczęłam ćwiczyć{jeden dzień}i koniec...rano wstaję z zamiarem mniej żreć,ćwiczyć,zjadam zdrowe śniadanie i tyle,nie mogę się zebrać,nadać temu sens,ciągłość..jestem w ciągłym stresie który zajadam i zapijam winem,jestem nieszczęśliwa a jedzenie i wino dają mi pozorne szczęście raczej zadowolenie ale chwilowe potem są wyrzuty sumienia i jeszcze większa pogarda dla samej siebie...tyję,czuję jak puchnę nie wchodzę na wagę aby nie poczuć odrazy do siebie..choć i bez tego czuję..pozdrawiam..może powinnam pójść po pomoc do psychiatry......
Kolastynka
15 stycznia 2020, 15:40Komentarz został usunięty
Campanulla
14 stycznia 2020, 14:01Oj, oj, niedobrze! Kobieto, tylko nie wino! Tak prosto to polubić na stałe! Przeciez to tylko dodatkowe kilogramy, a Ty chyba panujesz nad swoim ciałem? Czy ono nad Tobą?
kklaudia1882
12 stycznia 2020, 20:21Też to znam, niestety aż za dobrze. Nie możemy się poddawać. Trzeba co chwilę się podnosić i walczyć dalej. Ja w ciągu ostatniego roku zrzuciłam 20kg, od miesiąca trwam w jakimś dziwnym zawieszeniu. Kilka dni trzymam się, zrzuce kilogram i potem w ciągu jednego dnia odrabiam 2. Jest ciężko, ale się nie poddaje. Tym razem nam się uda 😘
Kolastynka
11 stycznia 2020, 23:16Jak ja Cię rozumiem...