Pomyślałam, że muszę stanąć oko w oko z prawdą. W życiu tak jest, że dorosły człowiek musi ponosić konsekwencje swoich działań i nie ma co przed nimi uciekać. Na wszystko w życiu pracujemy (na sukcesy) i często sami sobie "grabimy" (ponosimy porażki na skutek własnych działań).
Tak więc stanęłam dziś na wadze i zobaczyłam na niej równe 58 kg. Przytyłam 3 kg w 2 tygodnie. Takie są fakty.
Podziałało to na mnie otrzeźwiająco.
Dzisiejszy dzień jedzeniowo w porządku. Przed wyjściem do pracy zjadłam małe jabłko i potem owsiankę przy biurku o 8.00. Czyli ok. Lepiej tak niż wychodzić kompletnie bez śniadania.
7.00 małe jabłko
8.00 owsianka z 150 g jogurtu nat. i łyżką miodu
11.30 2 marchewki + 2 łodygi selera naciowego
13.30 25 g pstrąga łososiowego pieczonego w folii ze świeżym chrzanem + 2 garście gotowanego bobu
17.00 jogurt nat 200g + 3 łyżki crunchy owocowego
19.00 3 muffinki własnej roboty z malinami (bez cukru tylko ze stewią, bez tłuszczu, tylko na jogurcie, pół na pół mąka pszenna i razowa) + pół kromki razowca z serkeim śniadaniowym
Starałam się pić kubek wody za każdym razem, jak wstawałam od biurka. 1 litr w pracy uzbierał się chyba i na pewno jeszcze pół litra w domu. Więc woda zaliczona dzisiaj.
Słodycze omijałam.
Nie podjadałam.
Wieczorem poszłam pobiegać z mężem. Bieganie z nim ma tę zaletę, że on podkręca tempo, przez co biegam szybciej i mój wysiłek jest bardziej intensywny. Pogoda dziś była cudowna, więc bieganie było super przyjemne! Lubię biegać w towarzystwie A. Biegaliśmy jakieś pół godziny.
sloneczko1990
24 lipca 2013, 08:16Hmm... muffinki :) Ciesze się, żę już jest u Ciebie ok. Mam nadzieję, że Twoja motywacja też podskoczyła.
Nesca85
22 lipca 2013, 23:07te muffinki brzmią ciekawie