Hmm.... jak się tak zastanowię mocniej, to sama nie wierzę że to 3 tygodnie jak nie miałam nic w buzi do jedzenia.... Wczoraj nadal walczyłam z porządkami i swoimi nowymi ślicznymi firanami ( są naprawdę cudne ). Dziś miałam przeprawę z mamą. W zeszłym tygodniu powiedziałam Jej o swoich poczynaniach. Nie pochwaliła mnie rzecz jasna (jesteśmy zupełnie różne istoty). Ale dziś..... przyszła do mnie rano i powiedziała, że nie wyjdzie dopóki czegoś nie zjem. Noi się zaczęło....Nie będę się rozpisywać, ale nie pokłóciłyśmy się na szczęście. Ja oczywiście nie uległam ( starałam się Jej wytłumaczyć, że nie mogę zacząć tak normalnie jeść, tylko będę zaczynać od soków). Muśka przerażona, że po głodówce na dodatek przez następne 5 dni nie będę jadła, tylko piła soki owocowe i warzywne. Obiecałam, że jutro zrobię wyniki, co zmieniło się przez ten okres niejedzenia. Z głodówki wychodzę pierwszego, bądż drugiego dnia świąt. Już będzie po drugim przełomie kwasiczym, a duża ilość czasu pozwoli na wyciskanie świeżego soku w pierwszym dniu co godzinę, a w drugim co dwie godziny. Po lewatywie nadal wychodzą kamienie kałowe. Nalot na języku brudno-żółty, ale dziś jakby tyci mniejszy. Noi to tyle na dzisiaj.... papatki. P.s. Samopoczucie nadal rewelacyjne. Sił i wigoru nadmiar.....
muzina
30 marca 2010, 22:51Respekt!