Wychodzę z dołka do którego wpadłam i jakoś nie mogłam się wydostać. Jedna uśmiechnięta szeroko Witalijka pomogła mi...... dół to też zasługa miesięcznika, ale i on mija.... Pochwalę się dzisiaj, ze obiad zjadlam na deserowym talerzyku!!!!!!!! i tez bylam syta!!!!! za to wczoraj przed 22 wciagnęlam 3 kubki jumbo zupy pomidorowej z ogromną ilością smietany i makaronu....wrrrrrrrrrrrrrrrr co te cholerne zupy tak się mnie czepiły...? 1.5 litra wody mineralnej to dla mnie nierealne przez caly dzionek.... a 1,5 l zupy to kwestia półgodzinna. w niedziele to juz nawet nie ma o czym pisac, bo nie dość, ze saczyłam pół wieczoru słodką wisniówkę, to jeszcze o 21 wyladowalam w pizzerii i sama wtrzasnelam ogromna frutti di mare rozgrzeszajac sie w myslach, ze od jutra to juz na pewno....no i tak to od ostatniego wpisu Dukan mnie jakos omija szerokim łukiem. NIENAWIDZĘ SIEBIE ZA BRAK KONSEKWENCJI W POSTANOWIENIACH.
Sonne31
19 stycznia 2010, 22:51zupki z szafek!!!!i te poukrywane tez......widze,ze upodobania u nas prawie te same, tyle, ze ja juz zup w domku nie trzymam.....smietanke, ktora notabene uwielbiam mijam duzym lukiem...., a co do pizzerii????no roznie to bywalo...ale teraz pizze obiecalam sobie dopiero jak zobacze 8-mkę....do ktorej jeszcze daleka droga!!!! pozatym 30 jade na urlopik i troche sie boje...towarzystwa przede wszystkim....ale nic to!!!wydałam wojne kiloskom to i walcze.......buziaki!B.