Wczoraj waga pokazała 96,9 a dzis znów 96,5... wg moich obliczeń jutro albo pojutrze powinno być 95 z hakiem.....he he.... cieszy mnie, że jak żółw ale idzie w dół....zmierzę się jak bedzie 8 z przodu, ale ważyć się będę codziennie, bo mnie to mobilizuje. Wczoraj od 6 do 15 byłam w pracy i nic nie zjadłam, bo jakos nie miałam smaka, a o 16,30 obiad... 2 ziemniaki, 1 kawałek łososia smażonego i 1 morszuk tuszka smażony a co!!!!( ditetyczne to za bardzo nie było) i surówka z kiszonej kapusty, marchwii i jabłka suto polana oliwą z oliwek....pycha!!!! i więcej wczoraj juz nic nie jadłam, bo zrobiłam sobie ,,pół godzinki dla słoninki,, na kanapie pod kocykiem i obudziłam się o pólnocy gryząc zielone soczyste jabłko....he he.... to był oczywiście sen, że chodziłam po pięknym sadzie i delektowałam się darami natury i zrywałam i jadłam jabłka, pyszne gruszki...porzeczki czerwone, które uwielbiam.... mrrrrr noi zmieniłam tylko pokoje i kanapy i wstałam całkiem niedawno...... mam pociągnięcie ze snem..... wiem... miałam pozniej jeszcze bardzo miły sen, ale juz nie związany z jedzeniem...... To chyba rybki tak na mnie działają.... a propo....tyle ich ostatnio jem, ze jeszcze trochę to zacznę pływać a nie chodzić....he he... buziaki
ivetkaaa
24 stycznia 2010, 09:32nie powinno sie wazyc codziennie:)