... majtki, które kupiłam kiedyś i okazały się przyciasne mimo tego samego rozmiaru, co zawsze - stały się kolejną motywacją do chudnięcia. Nadejdzie dzień, kiedy nie będą mnie już uciskać, nadejdzie - kiedy nie będzie się spoza nich wylewał tłuszcz, nadejdzie... A będzie to już niebawem, bo czymże jest kilkanaście tygodni wobec wieczności? :)
Dostałam wyznaczony termin obrony pracy dyplomowej - 2 lipca. I daj Boże, żebym wówczas zobaczyła na wadze 10 kilo mniej! (kurczę, sama się dziwię, że mam aż tyle powodów motywujących!) =]
Jestem dzisiaj z siebie bardzo dumna, bo spędziłam prawie cały dzień w mieszkaniu, ucząc się, pisząc i takie tam różne inne rzeczy robiąc i... trzymałam się ładnie diety, dwa ciasteczka Lu Go! są usprawiedliwione, bo uważam, że życie jest za krótkie i zbyt męczące, by rezygnować ze słodyczy w 100% - jakaś przyjemność musi być...! =] Poza tym ćwiczyłam prawie godzinkę, w domu - bo się nam rozpadało. Ale włączyłam sobie inny filmik, gdyż Mel B trochę mi się znudziła. I... nigdy więcej! Jakiś "facet" (bardziej pasuje: ciota) w obcisłych do bólu spodenkach, powtarzający przy każdym morderczym wręcz ćwiczeniu: "NICE AND EASY!" doprowadził mnie do szału... Zdecydowanie wracam do Mel B i mam nadzieję, że mi wybaczy tę niewierność. =]
PS. Czy któraś z Was stosowała kiedyś jakieś kremy wyszczuplające z Eveline? Daje to jakieś efekty? Czy chociaż trochę pomaga?
Salezjaninka
15 kwietnia 2012, 08:39nie stosowałam kremów, więc się nie wypowiem, natomiast jeśli chodzi o motywację, to świetnie, że ją masz, to najważniejsze :) ja z kolei postanowiłam zrezygnować całkiem ze słodyczy i mam ogromną nadzieję, że wytrwam w tym postanowieniu :]
TessaQ
14 kwietnia 2012, 21:03haha, kilkanascie tygodni wobec wiecznosci :D od teraz tez bede miec takie podejscie :D
grubaskowa
14 kwietnia 2012, 20:53Powodzenia:)