Tak można nazwać dzisiejszą wpadkę kaloryczną - 1600 kcal. Nie wiem, skąd się tyle wzięło, jakby co, to nie ja... =]
Ale starałam się odpokutować przez 50 min morderczych dla mnie ćwiczeń. Nigdy się nie spodziewałam, że mogę polubić wysiłek fizyczny - taki, który daje mi poczucie, że dobrze robię, że tak trzeba, że dzięki niemu pozbędę się zbędnego balastu ze swojego ciała. A uwieńczeniem tego owocnego zmęczenia jest chłodny prysznic - mmmm... ;) Zdrowy styl życia naprawdę zaczyna mi się podobać!
I dzisiejsze małe "osiągnięcie" - jak można pracować na zgrabną pupę cały dzień w zasadzie bez wysiłku? Wystarczy zaciskać pośladki, kiedy tylko się o tym przypomni - stojąc na przystanku, jadąc tramwajem, siedząc na zajęciach czy w pracy. Powaga, po całym dniu pilnowania się i "pracowania" pupą naprawdę czuć te mięśnie. A jak czuć mięśnie, "to wiedz, że coś się dzieje!" =]
A w przenośni też muszę spiąć pośladki i dać z siebie wszystko, żeby na koniec kwietnia móc przesunąć pasek wagi o chociaż o 2 kg! Zatem do roboty! =]
gucio.
16 kwietnia 2012, 23:11Ojj nawet nie myślałabym o takim "ćwiczeniu" na pośladki!:) Też muszę tak zacząć robić :) A te kcal to czasami tak trzeba noo... :) A i tak pewnie dużo spaliłaś ćwicząc :)