I rzeczywiście - przyszło w końcu drobne zniechęcenie... Nie tyle do samego sensu chudnięcia i diety, ale do ćwiczeń... Bo przecież każdy powód jest dobry, żeby to sobie odpuścić! Ale trzeba się kopnąć w tyłek - tylko nie ma mi kto nogi rozhuśtać...!
Wczoraj i dzisiaj duuużo warzyw i owoców - to niewątpliwy plus. Herbata zielona i czerwona na przemian cały czas, no i ogólnie z jedzeniem nie jest źle. Tylko te ćwiczenia... Tak ciężko mi się zmusić... Postaram się jednak, chociaż trochę, choć pół godzinki... - lepsze to niż nic, prawda?
A miałam nadzieję (bardzo zresztą naiwną), że może mnie jednak nie dopadnie dołek...
BedzieLepiej
24 kwietnia 2012, 19:22Dziękuję :)
ariadna22
24 kwietnia 2012, 17:19Dzięki wielkie za słowa otuchy i pokrzepienia! Dziś już jest lepiej. :)
gucio.
23 kwietnia 2012, 23:06Ode mnie także mocny kopniak! Spróbuj zacząć od jakiś lekkich ćwiczeń na zachętę :) Ja dzisiaj zaczęłam od lekkich ćwiczeń na dolne 4litery i jestem mega zadowolona, bo od dawna się za to zabierałam :D Czuję już, że jutro mogę mieć problemy z siedzeniem :) Dodatkowo pomyśl jak zmieni się Twoje ciało i będziesz wyglądać za miesiąc :)
BedzieLepiej
23 kwietnia 2012, 21:17Daję zatem wirtualnego kopa (poczułaś?). Oj tak... czasem trudno się zmusić, człowiek wykręca się jak może, ale kiedy się już zacznie - wraca ochota. Tylko ten pierwszy krok... Ja sobie wtedy staję przed lustrem i przyglądam się sobie, przypominając sobie swoją dawną figurkę (do której znowu dążę) - od razu mi się porzucania diety i/lub ćwiczeń odechciewa ;)