Wczoraj kupiłam sadzonki pomidorów gruntowych, bo przecież mi jeszcze miejsca troszkę zostało to trzeba zagospodarować. Kupiłam też trochę brakujących ziół żeby posadzić do gruntu i aby cieszyły i dawały możliwości podczas kulinarnych podbojów kuchni a także dwie sadzonki arbuza. Nie wiem jeszcze co z nich wyjdzie ale podejmę rękawice i próbę ich hodowli.
Pogoda dziś nie jest już taka upalna jak wczoraj, ale to może dobrze...zaryzykuję stwierdzenie, ze nawet deszcz by się przydał, żebym nie biegała po działce z konewką. Póki co zachmurane, ale zobaczymy co przyniesie dzień.
Drugi dzień egzaminu syna, o dziwo wczoraj mu nawet fajnie poszło, przynajmniej z części zamkniętej bo to realnie można ocenić.
Odpuściłam na te trzy dni poranne spacery, bo jednak wszystko podporządkowane jest dziecku i też stresowałabym się, ze nie wrócę na czas i nie ogarnę z nim dowózki tym bardziej, ze mamy młodego na pokładzie. Ale od piątku wracam już do swojego porannego rytuału.