Miał być poranny spacer, a ja dziś czuję jakbym miała przysłowiowe" zapałki w oczach"...Syn odebrany późno w nocy ale najważniejsze, że zabawa była przednia i dzieciaki bawiły się wspaniale na komersie. Poza tym spoglądając na nie zdałam sobie sprawę z upływu czasu. Jak bardzo się zmienili, a pamiętam małych jak przyszli do szkoły pełni nadziei na nowe przyjaźnie, a teraz już taka kawalerka. Wiadomo, ze czas w miejscu nie stoi, ale jednak własne dzieci rosną w innym tempie niż cudze, ponieważ mamy je zwyczajnie na co dzień. To straszne ale poczułam się tak jakoś staro i widzę ile czasu zmarnowałam na ciągłe próby odchudzania których jak dotąd nie zrealizowałam w pełni i ciągle wracam do punktu wyjścia.
Chciałabym powiedzieć, że tym razem będzie inaczej i że nie będę się kręcić w kółko i oscylować wokół wagi między 125 a czy nawet 95 ale tego zwyczajnie nie wiem. Mam chęć zmian ale nie wiem czy starczy mi na nie siły i wiary we własne możliwości. Nieważne czy się uda czy nie będę nadal próbować i walczyć, ale zrobię to tylko i wyłącznie dla siebie...
Nie chcę obudzić się za 10 lat w tym samym albo jeszcze gorszym momencie wagowym w swoim życiu.
Mam wszystkie narzędzia w ręku łącznie z dietą więc koniec wymówek i koniec użalania się nad sobą i wmawiania sobie że mój wygląd to efekt jednej czy drugiej ciąży. To moje obżarstwo i niekonsekwencja w walce o siebie doprowadziły mnie do tego miejsca w moim życiu. Wystarczy trochę chęci i samozaparcia i na pewno się uda...bo przecież kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
Czas zmian zaczyna się teraz...