Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wynurzenia znad porannej kawy


I co? I nic...waga kręci się w kółko i oscyluje 1,5 kg to w górę to w dół. Nie jestem z siebie dumna, ze idzie mi tak słabiutko z tym odchudzaniem?

Jestem już zmęczona swoją fizycznością, niedługo moje 40 urodziny a ja kręcę się w kółko. Co roku chudnę 15 do 18 kg a później to wszystko w kolejnym półroczu wraca. Może nie z nawiązką ale jednak od kilku lat bajka jest taka sama.

Jakoś nie mogę się zmobilizować, do takiej walki na 100 procent...to moja wina, bo owszem chcę ale byle pierdoła wybija mnie z tego rytmu walki.

Już nie wiem jak się zdystansować do wielu spraw, żeby nie miały wpływu na to wszystko co robię.

Ciężko mi zrezygnować z okołopołudniowej kawki bez ciasteczka chociaż wiem, ze to mnie spowalnia, jeśli nawet nie cofa w swoich założeniach.

Obserwuję fajne fit babeczki, dietetyczki na insta które robią fajne dietetyczne pyszności, korzystam z aplikacji do liczenia kalorii i do ćwiczeń i co  i nic. Jak na razie to tylko je opłacam i jakoś tak nie korzystam na tyle ile powinnam.

Mam wiedzę, mam narzędzia a ciągle stoję w miejscu.

Chyba muszę się otrząsnąć bo będzie coraz gorzej ze mną i moją wagą.