Bonsoir! :)
Muszę się pochwalić, że w pracy nie zjadłam żadnej złej rzeczy :) To chyba dzięki daktylom, które zjadłam zapobiegawczo przed wyjściem. Chyba podziałały, bo w pracy nawet nie miałam ochoty patrzeć na ciastka :)
Iii jeszcze chcę powiedzieć, że dzisiaj w Krakowie, pierwszy raz od paru tygodni, było w końcu powietrze czuć powietrzem(!) rześkim, deszczowym i zimnym, a nie cuchnącym smogiem. To takie wspaniałe uczucie, kiedy wychodzę z domu i nie mam odruchu wymiotnego od pierwszego oddechu (serio).
Śniadanie
szakszuka z 1 jajka + kasza gryczana + rukola i jogurt (wreszcie skończyłam rukolę :D)
Przed wyjściem do pracy
3 suszone daktyle
II śniadanie - praca
jabłko
kromka chleba pełnoziarnistego + plasterek sera żółtego
Obiad - praca
filet śledziowy w oleju z przyprawami (jak ktoś jest zainteresowany, mogę podać namiar na najlepsze śledzie w mieście) + kromka chleba pełnoziarnistego
Podwieczorek
1/2 banan + ser biały półtłusty + wiórki kokosowe + mleko 2% = pyszny zdrowy koktajl
Kolacja
1/2 mozzarelli prosto z Włoch + pomidor + ukradziona od współlokatorki oliwa + 1/2 bułki z większą zawartością białka :)
Ćwiczenia
CALUTKIE 70MIN PUMP IT UP!!! Dziewczyny, jestem z siebie dumna!
pinkpower
10 stycznia 2014, 22:21To znaczy jakie? Czego tu zazdrościć? :) Jaki pyszniutki podwieczorek! :o Gratuluję treningu, 110 minut to baaardzo dużo! :)