Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 4 - 07/08/2015


20 km na rowerze

Siłownia (tak klima jest, nie, nie taka mocna jakbym chciała):

1 Przysiady ze sztangą na barkach

10x18kg, 10x 28kg, 10x28kg, 10x28kg, 10x 28kg 

2. Ściąganie drążka wyciągu górnego do klatki

15x 20kg, 15x 20kg, 15x 20kg, 15x 20kg - czytałam tyle o progresie, ale przy niższym obciążeniu nie czuje nic, przy wyższym odchylam się :(

3. Podciąganie za pomocą gumy niebieskiej - coraz lepiej, wyobrażam sobie skrzydła na plech, pomaga, ale tez zawsze przypomina mi się ta scena z Vikingów, to robienie orła, jako zemsta na wrogu(strach)

4x po 10 podciągnięć - oczywiście ostatnie są żałosne pomimo tej gumy

4. Wyciskanie sztangi na ławce poziomej

15x 20kg, 12x 20kg, 11x 20kg, 10x 20kg

5. Wiosłowanie sztangą trzymaną nachwytem

4 serie po 15 wiosłowań ciężar 25 kg - i znowu ta progresja, a raczej jej brak, ale tylko przy tym obciążeniu naprawdę czuje plecy

6. Martwy ciąg na jednej nodze z ciężarkiem w ręku (po tej samej stronie) - czy to jest to samo co zbieranie grzybków?

10x 9kg - powtórzone trzy razy na każdą nogo/rękę

7. Skręty tułowia na stojąco z ciężarkiem trzymanym przed sobą obiema rękoma

10x 8 kg na każdą stronę, powtórzone trzy razy

8. Wypychanie nogi na maszynie/wahadle na pośladki

4 serie x 15 powtórzeń na każdą nogę x 22,5 kg 

9. Opady na rzymskiej ławce

3 serie po 20 powtórzeń, wyraźne zatrzymanie w górze

10. Ginekologi rozpychające i ściągające

3 serie łączone po 15 powtórzeń po niepamietam ile kg.

A potem TBC, które ze względu na temperature na sali było trochę lżejsze niż zwykle.

A potem szybko na rowerze do domu, bo hura! hura! jadę w Tatry na weekend.