Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
weekend


Sobota: 10 km na rowerze w deszczu(deszcz).

godzina TBC.

Jakiś chyba czas postanowień się zaczął i motywacji, bo bardzo dużo nowych osób do mojego klubu poprzychodziło. To bardzo widać, kto ćwiczy regularnie, kto nie. Smutne, że tej grupy niewiele kto zostaje:(

Niedziela: 10 km w jeszcze większym deszczu.

godzina indoor cycling, wysoka kadencja, dużo podbiegów = dużo potu(pot) a na ekranie włoskie Alpy na wiosnę. Na dole jeszcze kamienie i początki trawy, a im wyżej tym więcej śniegu, takiego już roztopionego i nieroztopionego. Chmury i mgły. Ludzie w ciepłych kurtkach(zimno)

I godzina zajęć, które kiedyś nazywały się kalistenika, a teraz wzmacnianie ogólne. Jest to "komplet" z tymi kolarskimi. Ta sama instruktorka, prawie ci sami uczestnicy. Sala obok. 3 minuty na zmianę mokrych koszulek. Dużo ćwiczeń w parach albo trójkach, dużo wzmacniania core.