Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
tłusty byle jaki czwartek


Kiedyś było tak, że Babcie smażyły paczki i faworki, a ja im pomagałam(impreza). Szczególnie ceniłam przecinanie taki specjalnym kółkiem obrotowym surowego jeszcze "nie faworka" po środku i przewijanie na drugą stroną, tak, żeby nie porwać. A potem, wieczorem przychodzili wszyscy i gadaliśmy i próbowaliśmy... ale wcale nie o jedzenie chodziło.

A teraz jest tak: w strefie maszyn vendingowych, które za każdym razem mówią smacznego, na stoliku, rano, stały, jeden na drugim, dwa kartony z pączkami. I podekscytowany tłum kłębił się naokoło i każdy na serwetkę pakował sobie tyle ile dusza=brzuch zapragnie. I w tył zwrot do biura, bo już następni na plecach siedzą.

I potem jedna ręką jedzenie, drugą stukanie w klawiaturę, oczy utkwione w monitorze.

Smutne, byle jakie:(. Nie lubię pączków. Zjadłam ich zero.

środa: 20 km rower

W południe 10 minut na bieżni, szybko i pod górę i zestaw na brzuch:

30 x spinanie brzucha na piłce, 20 x scyzoryki na piłce, 20x na każdą stronę skłony boczne z 9kg w ręku - powtórzone trzy razy

Wieczorem wiszenie głową w dół u dentysty 1,5 godziny. Ostatni raz (na pewien czas oczywiście).

  • marii1955

    marii1955

    4 lutego 2016, 22:22

    Dawniej , to była PRAWDZIWOŚĆ tego dnia :) I tak jak piszesz , po tych wypiekach , spędzało się milutkie chwile na pogaduchach :) Było to tzw. łączenie pokoleń :) A pączków i faworków , było tak dużo , że jeszcze w następnym dniu łapało się to w dłoń iii na podwórko do koleżanek , to były piękne czasy :))) Rozmowa na obrazku świetna , haha :) Piszesz o ćwiczeniach , a potem to wiszenie głową w dół , hahahaha ... śmieję się sama z siebie , bo czytając to "wiszenie" pomyślałam , że na drążku - widzisz jakie mam skojarzenia ćwicząca twardzielko? Buziaki , dzielna jesteś :))))))))))))))

  • patih

    patih

    4 lutego 2016, 21:45

    świetny obrazek

  • Arnodike

    Arnodike

    4 lutego 2016, 21:09

    straszne są takie komputerowe zombiaki. Wolę stare, dobre czasy, gdy ludzie dla siebie mieli czas i "przedwojenną" galanterię. Pączki i słodkości jak piszesz, to były tylko sympatyczne rekwizyty. Miłego dnia.

  • justagg

    justagg

    4 lutego 2016, 20:55

    Moja mama jak smażyć faworki to są poukładane na wszystkich powierzchniach płaskich w domu. Tata wykrawanie radelkiem ja czasami też ale głównie przewracalam a po usmazeniu pudrowalam :) a teraz mamie już się nie chce, pomocnicy się wyprowadzili...:) pozdrowienia

    • beaataa

      beaataa

      4 lutego 2016, 21:07

      Moje babcie jak już było wszystko wystudzone, układały je do dużych wiader. I one (te faworki nie Babcie) były takie kruche, że jak się brało takiego większego za koniec, a nie pod spodem to się łamały, a cukier puder brudził wszystko dookoła:)

  • beaataa

    beaataa

    4 lutego 2016, 20:53

    W przyszłym roku trzeba wyzwanie zrobić: Az zero pączków w tłusty czwartek:)

  • beaataa

    beaataa

    4 lutego 2016, 20:52

    Hmm, nie myślałam, że to aż, ale teraz jestem z nas dumna:)

  • spelnioneMarzenie

    spelnioneMarzenie

    4 lutego 2016, 20:52

    ja tez zero paczkow :D

  • Niesia92

    Niesia92

    4 lutego 2016, 20:51

    <piątka> też zjadłam aż zero:P