Trochę to trwało, ale mniej więcej jestem na etapie z przed weekendu, czyli okolice 56,6 kg. Niestety bardzo będzie teraz trudno zejść niżej, ale w końcu dlaczego miałoby się nie udać.
Dziś na dzień dobry zjadłam jogurt owocowy light 150g (90kcal) a teraz sączę małą czarną. Teraz kiedy jestem bardziej świadoma swojego zdrowia i widzę jak to co jem przekłada się na mój nastrój i ogólny stan fizyczny zaczęłam mniej sypać kawy, mniej solić potrawy i teraz odkryłam na nowo smak potraw i napojów. I jest super!
Największy kłopot to brak czasu na ćwiczenia i ruch ogólnie. Mam bardzo mało czasu dla siebie, a to co mi zostaje z reguły już nie mam siły żeby wykorzystać.
Muszę myśleć, że każde ćwiczenie to krok do kolejnego etapu :)
karla17
3 września 2008, 20:00Jasne! Kazdy dietkowy dzien przybliza Cie do zwycieztwa :D Ciesz sie, ze masz to 56,5 a nie np 61...Chociaz pewnie nie prezentujesz sie za ciekawie, jak wazyłam 56 kilo to moja sylwetka nie miala korzystnego wygladu...Ale lepiej powolutko do przodu, niz stac w miejscu, lub nie daj Boze! cofac sie, jak ja...:/ Heh uda sie, uda :**