Moich wczorajszych... hmm problemów ze sobą nie nazwałabym histerią (z początku opieprzałam się właśnie za histeryzowanie), chyba zwyczajnie szukałam wymówki, żeby się nażreć;/ I rzeczywiście, zjadłam tonę gówna, które tak szczerze mówiąc, smakowało mi mniej niż posiłki wcześniejsze, te zdrowsze. No i oczywiście rozbolał mnie brzuch. I głowa. I było mi tak zajebiście niedobrze, że tylko czekałam, aż ponownie będę miała okazję ujrzeć te wszystkie "pyszne dania" tylko trochę w innej formie:)
Jednak dzisiaj powracam ze zdwojoną siłą woli.
W dodatku zważyłam się (postanowiłam to robić jednak co tydzień) i... no cóż, moja mina wyglądała mniej więcej tak: O_o
Otóż, 66,5
Nie obżeram się, nie podjadam, ćwiczę - tyję
Obżeram się, nie ćwiczę - trzymam wagę
WHAT THE F***?!
Eh, jednak zostawmy moją wagę. Wieczorem będzie wpis z moich dzisiejszym fotomenu:) Także się mnie nie pozbędziecie:D
A tymczasem...
Bartman^^
*mamy urodziny tego samego dnia^^
zachodslonca
30 lipca 2012, 10:37Ja nie lubię jak mi się robi blond :) A poza tym, oprócz Bartmana cała reprezentacja jest świetna!