Właśnie wróciliśmy do domu. Spotkania z rodziną, dużo rozmów, śmiechu, sporo chodzenia po lesie, bo codziennie 8 km. Znów kurki, już po nocy się śnią. Jutro będę zmuszona coś z nimi zrobić. Poza tym spora garść już ususzonych. Trochę gry w karty, zabawa z dziewczynka l.3, kajak, ognisko. Raz na rok wystarczy. Bilety do Berlina kupione, za miesiąc rozpoczynamy wycieczkę. Od mojego pielgrzyma nie mam żadnych informacji, ale to grupa Cisza, a zatem narazie nie ma niepokoju. Od jutra przymierzę się do nowej diety.W najbliższym czasie nie planuje wizyt z nadmiernym jedzeniem.
Magdalena762013
6 sierpnia 2017, 22:43Aktywna kobieta z Ciebie. Pracujesz jeszcze czy juz jestes na emeryturze? A kurek nigdy z mama nie suszylysmy. Tylko raczej sosik do ziemniaczkow z cebulka - mniam. Maz lubi jajecznicę na kurkach. I moje dzieciństwo to głownie podgrzybki:).
Campanulla
7 sierpnia 2017, 18:07Jestem na emeryturze od roku. Nie pisałam, że kurki suszyłam, tylko przywiozłam garśc suszonych grzybów. A były to kozaki, podgrzybki i prawdziwek.
Magdalena762013
7 sierpnia 2017, 21:02To śmiesznie wyszło, bo pisałaś o kurkach. A kolejne zdanie, ze sporo juz ususzonych. I jak Ci jest na tej emeryturze? Pewnie na samym początku trudno? Moja mama na emeryturze juz chyba z 15 lat (nauczycielskiej)- ciagle teraz jest zajęta! Sporo działała w UTW, teraz Ew. uczestniczy w zajęciach czy wykładach.