W nocy musiało być zimno, bo woda w jeziorze aż ciary przechodziły. Ale dzielnie wykapałam się, bo przecież nadal lato. Zaliczyłam też trasę rowerową nad dużym jeziorem, kilka kilometrów poza tym po asfalcie z górki, gdy aż serce mi podchodziło do gardła z radości takiego pędu! A koło południa powrót do domu, czyli znów były to tylko 2 noce. Kilka minut po wyjeździe zaczęło padać. Wobec ostatnich sytuacji pogodowych, woleliśmy być w domu, i to chyba jest rozsądne. Dziś na obiad leczo, które przygotowali chłopcy, a ja zrobiłam ziemniaczana zupę krem , z chrupiącymi skwarkami. Obie potrawy bardzo smaczne i akurat była na nie ochota. Jutro syn wraca do Poznania, jeszcze tylko odwiedzi dziadków i tyle z wakacji. Czytam książkę Ewy Pisula- Dąbrowskiej pt." Dwa brzegi ponad tęczą". Trochę żałuje, że dopiero teraz, a przecież książkę mam ponad rok. Mój żal dotyczy faktu, że książka jest m. in. o Kazimierzu Dolnym, w którym byłam pod koniec czerwca. Z pewnością miałabym inne spojrzenie na miasto, gdybym ją wcześniej przeczytała. Tak to jest, gdy sprawy odkłada sie na później. Za oknem szaro, pada deszcz dosyć intensywny, musiałam włączyć światło do czytania. Dziwne to lato , nie podoba mi sie.
Magdalena762013
16 sierpnia 2017, 23:11Faktycznie - lepiej teraz uważać na pobyty w domkach, choc sama właśnie sie wybieram na Mazury. Moze jednak wybiorę pokój u kogoś w domu zamiast domku, zeby było bezpieczniej?