Dziś jedziemy do domu, nad jezioro wrócimy we wtorek( jeżeli pogoda pozwoli). Dzień miły, bo słońce , bezwietrznie , w miarę ciepło. Po śniadaniu pojechaliśmy rowerami do sklepu ( 3,5 km. w jedna stronę ) , w drodze powrotnej skręciliśmy w stronę przeciwną, zatrzymaliśmy się przy zagajniku, aby chwilkę posiedzieć na trawie. Zagajnik obrodził maślakami, a zatem ochoczo zabraliśmy się za zbieranie. Wyszła porządna porcja, będzie do mięsa. Droga powrotna inną trasą - 3,70km. , przez las, poboczami, tak na pożegnanie. Już przed domem zatrzymali nas znajomi, zaprosiliśmy ich na herbatę, kawę, ciasto, co kto chce. Przyszli po pół godzinie, posiedzieliśmy ok. 2 godziny, rozmowa wartko płynęła. Ona nauczycielka, a zatem już mentalnie szykuje się do powrotu do pracy, my wolni jak ptaki jeszcze tu przyjedziemy, czego wysłuchała z zazdrością. Słońce świeci dziś jakby zza przesłony tiulowej, w lasu grzybowym co chwila wplatywałam się w pajęczyny, babie lato zagościło na dobre.
Magdalena762013
26 sierpnia 2017, 22:58Ale świetny dzień!! I pogodowe i sportowo i towarzysko! Oby takich jak najwiecej! Ale i Ty pewnie niebawem zaczniesz zajęcia na UTW? CZy one tez dopiero od października, jak na prawdziwych studiach?
Campanulla
27 sierpnia 2017, 08:44Tak, od października. Wczoraj mąż oglądał plan zajęć, bo zapisy na wykłady od września. A jest w czym wybierać
zlotonaniebie
26 sierpnia 2017, 15:53A mu mnie dziś bardzo ciepło. Spadł taki przelotny deszczyk, a pachnie jak w środku lata. Tyle, że przetwory pomidorowe, stojące w kuchni dowodzą, że jesień się zbliża. Mąż pojechał na kurki, coś go długo nie ma, pewnie się rozochocił. Byle za dużo nie przywiózł, bo na dziś już dość mam siedzenia w kuchni :))
Campanulla
27 sierpnia 2017, 08:45Grzybiarza nie zniechęca właściwie nic, tylko brak grzybów. A tych w tym roku niestety mało.