W nocy zaczęło lać, nie padać a lać. I tak jest do tej pory ( 13:30) . Wczoraj po powrocie od rodziców udało mi się zapakować letnią odzież do pudeł . Przy okazji przeglądu przygotowałam dużą torbę z rzeczami do oddania. Pozbywam się, minimalizm lubię coraz bardziej. Mąż zajął się sprzątaniem, ja poszłam po zakupy. Mieszkanie w samym centrum miasta to prawdziwa dogodność przy takiej aurze. Kupiłam kawałek dyni, bo pora na zupę dyniowa nadeszła. Coraz bardziej lubię emeryturę, a na dodatek za chwilkę zacznę zajęcia, spotkam znajomych, poznam nowych! Dziś miało się zacząć tynkowanie budynku, fachowców nie widać, chyba z powodu pogody. Wyprasowałam sobotnie pranie, teraz pora przygotować obiad. Kasza pęczak z grzybami zebranymi tymi ręcami oraz domowy rosół z lanymi kluskami. Na przystawkę zrobię carpacio z buraka. To znów ten czas.
Magdalena762013
18 września 2017, 18:55U nas tez lało jak z cebra. Na szczęście ranek przywitał nas jedynie wiatrem i kałużami... Jedzonko u Ciebie podobne jak u mnie albo u mnie podobne do Twojego. Oprócz carpaccio. Czy podajesz go z jakimś serem?
Campanulla
19 września 2017, 17:56tak, polewam octem balsamicznym,kruszę ser kozi, dodaje troche uprażonego słonecznika i rukoli.
zlotonaniebie
18 września 2017, 15:15Po deszczowej niedzieli u mnie słonecznie, choć nie tak upalnie, tylko 20"C. Dobrze, bo panowie przyszli do pracy w ogródku, więc nie leje im się na głowę. I oby tak do końca tygodnia było, bo pewnie tyle nam zejdzie na renowacji ogrodu. A potem już tylko kupowanie czego dusza zapragnie i sadzenie :)) Ty i tak jesteś aktywna w taką ulewę, bo mnie wtedy ręce opadają .
Campanulla
18 września 2017, 15:59Nie mogę wszystkiego powierzyć mężowi, to byłoby nie fair. Nadal pada (16;00)