Już październik, piękny, słoneczny dzień. Jeszcze kwitnie nawłoć , nazywana polską mimozą. To chyba o niej śpiewał Niemen. Dzień cudnie słoneczny, acz lekko chłodny, bo wieje nad morzem. Na bulwarze tłumy ludzi , gdynianie lubią być aktywni. Na Bałtyku setki Optymistów z białymi żaglami, chyba jakieś zawody. To mój pierwszy spacer od czwartku, wróciłam do domu mokra z wysiłku, organizm mocno osłabiony. Wczorajsza noc była koszmarna, mąż porzucił naszą sypialnię i spał w innym pokoju , to z powodu mojego kaszlu. Dziś kolejna rocznica śmierci kuzyna, który zmarł nagle w wieku 55 lat. Faktycznie swoim zachowaniem przyczynił się do tej nagłej śmierci, ale chyba jak wszyscy uważał, że to najgorsze nie dotknie jego. Mąż z rana pojechał na cmentarz, przywiózł kilka kasztanów. Lubię je ,ich kolor chciałabym mieć na włosach. Wczoraj sama zdejmowałam hybrydę z paznokci. Z powodu kataru nie czuję absolutnie żadnego zapachu, odbyło się zatem bezboleśnie dla mnie, cierpiał mąż. Faceci jakoś wyjątkowo są nieodporni na smród zmywacza do paznokci. Ponieważ ostatnio podpatrzyłam przy manicure jak zdejmuje się hybrydę ( akcja obok mnie), to z pieczołowitością wcierałam oliwkę w dłonie po uprzednim peelingu, masowałam kremem do dłoni i paznokci, nanosiłam odżywkę. Jest nieźle, płytka zdrowa, Maxi krzem, który dawkuję widać też pomaga. Po raz kolejny stwierdziłam, że mój ulubiony kolor lakieru do paznokci, to kolor bezbarwny.
Magdalena762013
1 października 2017, 16:29Ja tez uwielbiam kasztany, ale raczej nie kolor, tylko lubię je w dotyku. Sa takie gładkie. Czasami takie świeże trzymam w ręku:). Zycze zdrowia!