Słabiutko, bardzo słabiutko. Mam 35,4 stopni ciała. Osłabienie niestety. A dziś zaczynają się zajęcia z tańca hiszpańskiego. Przecież nie pójdę taka słaba, spocę się i wrócę do domu jeszcze "chorsza"? No niestety, tak czasem bywa, zamiar nie zawsze pokrywa się z możliwościami. Pogoda powoli wraca do "normalności", czyli zbliżają się chmury, słońce zamglone, słabo już świeci. Z powodu moich dolegliwości straciłam całkowicie zmysły węchu i smaku. Wczoraj gotowałam zupę z soczewicy na pamięć. Mąż musiał ją doprawić do smaku, bałam się bowiem przesolenia. Dziś ją jadłam i czułam tylko jej ciepło. To chwilowa niedogodność, mam nadzieję. Pod naszymi oknami hałas, ruch, bo tynkują. Niedługo będziemy mieszkać zasłonięci przed światem. Od razu przypomniały mi się sklepy " za firankami", czyli konsumy, pomysł świata komunistycznego , gdy władza sprzedawała niektóre towary, te szczególnie potrzebne , tylko uprzywilejowanym. To zdaje się wraca, niestety.
Magdalena762013
2 października 2017, 23:17Komentarz został usunięty
Magdalena762013
2 października 2017, 23:17Faktycznie dobrze postąpiłaś z tymi zajęciami. Takie zaj. ruchowe dla osoby osłabionej na pewno nie sa wskazane. Jednak jeszcze nie raz sie nimi nacieszysz! Zycze Ci szybkiego powrotu do zdrowia, bo pewnie generalnie zajęcia u Was ruszają pełną parą! A co do gotowania na czuja to kiedys tak smażyłam rodzince wątróbkę z cebulka. Nie spróbowałam ani odrobiny, bo nie lubię zupełnie! Niestety średnio smakowała rodzince...
adulska
2 października 2017, 21:56te sklepy za firnakami to pewne?
Campanulla
4 października 2017, 13:26Oczywiście, to były komsumy.