Szafa przyjechała zamiast do 16, to przed 19. No nie powiem, co mną targało, jak to się odbiło na montażystach. Mimo zapewnień o ostrożności, ściana uszkodzona. I jak się nie ma to odbijać na diecie, skoro w stresie zjadłam pączka? Cholera mnie bierze i tyle. Do północy układaliśmy, a i tak było to tylko chowanie rzeczy z jednego miejsca do drugiego. Teraz mogę spokojnie przemyśleć, co, gdzie, jak i z czym. Poszłam spać grupo po 1, o pilatesie dziś nawet nie pomyślałam, ale za to załatwiliśmy inną rzecz. Byliśmy na działce, ogaciłam rośliny, przysypałam korzenie korą, wykopałam cebule i karpy. W domku inwazja myszy, mój węch wariował , bo nie znoszę ich zapachu. Jakbym weszła do sklepu zoologicznego i stała przy akwariach z gryzoniami. Wymiotłam 2 szufelki ich odchodów. Musimy pojechać rozrzucić trutkę, nie ma rady. Na szczęście nie włażą do góry. Pusto na działkach, ktoś liście palił i dym ładnie pachniał. Droga utwardzona obiecana przez gminę na wczesne lato, do tej pory z dziurami. A kasa leży na subkoncie i śmieje się z nas. Pelargonie na działce jeszcze pięknie kwitły, zostawiłam je w skrzynkach, co tam. Obiecałam jednej z Vitalianek zdjęcie świeczek na parapecie. Zapomniałam o tym, a potem zdjęcie z telefonu zlikwidowałam, nie pamiętając o obietnicy. Tak zaczyna się skleroza i rozkojarzenie. Teraz muszę poczekać, aż zrobię kolejną dekorację, bo tamte świeczki "poszły z dymem".Inaczej mówiąc, muszę pamiętać, aby pamiętać. . A za chwilke udaję się do sypialni na c.d. układania .
Magdalena762013
17 listopada 2017, 19:29No to trochę kiepsko z ta dostawą. U nas ostatnio, jak mieli cos przywieźć w godz. 8-12 chyba, dotarli 7.45. Tez było śmiesznie. Ale i zrobiliście pożyteczne rzeczy na działce - tez potrzebne.