Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Pełna para.


Noc przespana doskonale, a wtedy mogę góry przenosić. Po śniadaniu jakieś zajęcia domowe typu pranie, zmiana pościeli, zakupy , wypisanie kartek świątecznych, a potem pojechaliśmy nad jezioro. Zaczął padać drobny śnieg, padał 2 minuty. Ponuro tam i smutno, słychać było jakieś zimowe ptaki, ale poza tym nic, cisza, żadnych zwierząt nie widać. W domku oczywiście pani mysz urzęduje, nic na to nie poradzę. Nacięłam trochę gałązek iglastych, część mąż zawiezie na cmentarz, część zabiorę do rodziców ( choinki już nie stawiają), reszta do ozdobienia stołu wigilijnego. Nazbierałam też szyszek modrzewiowych, chcę je pomalować.  Poruszanie się teraz po mieście samochodem to tragedia. Na szczęście wyjechaliśmy na tyle wcześnie, że w drodze powrotnej korek był po przeciwnej  stronie.  A smog dziś czułam, fuj!! . Na obiad zrobiłam kotlety ziemniaczane ( zostały ziemniaki z czwartku), do tego kotleciki cielęce i kiszona kapusta duszona z kminkiem i grzybami suszonymi.  Potem wpadłam w trans gotowania, aktualnie już w garnku jest zupa  z czerwonej soczewicy, zawijaski z piersi kurzej, faszerowane papryką czerwoną, marchewką, czarną rzepą, zieloną pietruszką, duszone w pieczarkach. Podam to mięso z kaszą pęczak i ogórkiem kiszonym. Zrobiłam remanent w lodówce i tak mi wyszło. Aktualnie odpoczywam po obiedzie, za chwilkę zabieram się za segregowanie ozdób świątecznych . Musze znaleźć coś fajnego na parapet klatki schodowej. Sąsiedzi wystawiają małe ozdoby, przyłączę się.