Mąż nadal niedomaga, ale wydaje mi się, że powoli wychodzi na prostą. Zakupy tachałam dziś ja, a było tego trochę, bo jutro zamknięty świat sklepowy. Zrobiłam dwa rzuty zakupowe, przy drugim poszłam jeszcze na spacer, bo już mnie nosiło bez widoku Bałtyku. Po drodze zaszłam do Fundacji z UTW i zapytałam o zmianę godzin angielskiego. Okazało się, że to błąd w wydruku , na moje szczęście. Niestety deszcz dziś pada , pogoda taka bardziej marcowa . Wstąpiłam następnie do banku , innego od mojego, aby zapytać o możliwości podwyższenia posiadanych zasobów. Pan przyjmujący ucieszył się niezmiernie, gdy wymieniłam sumę, jaką chciałabym umieścić na lokacie, dał kilka propozycji, uzgodniliśmy wspólnie co byłoby najlepsze. Cóż, w moim banku będzie lekkie zdziwienie, ale to nie ja mam za zadanie zatrzymywać klienta, to ich praca. Aktualnie czytam książkę Gianrico Carofiglio pt. Zasada równowagi. Utożsamiam się absolutnie ze stosunkiem głównego bohatera do pracy. Jego przemyślenia i wypowiedzi, to wszystko znane mi i pokrewne. Dlatego jestem na emeryturze i jest mi tu tak dobrze. A nazwisko autora w tłumaczeniu wprost znaczy drogi syn. Fajne. Dziś na obiad pstrąg pieczony w papierze, z dużą porcją tymianku, bazylii i rozmarynu. Do tego kasza bulgur z warzywami ( ja) lub ziemniaki i brokuł na parze ( mąż). Rozpieszczamy się !
Elamela.gd
5 stycznia 2018, 16:48też w panice wyleciałam do sklepu ( bo zakupy zaplanowałam na jutro rano ) zdrówka dla meza życzę a Ty dbaj o siebie bo nami zwykle nie ma kto sie zając jak sie rozłozymy !!!!
Campanulla
6 stycznia 2018, 12:28To prawda, chory facet to katastrofa, a my musimy być zdrowe.