Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jest spadek, tylko nie zaprzepaścić.


No i dobrze, od niedzieli poszło 400dkg w dół, czyli wzorcowo. Jakoś tak lżej się czuje  na umyśle, gdy waga fizycznie spada. A teraz muszę się pilnować, aby nie zrobić sobie "nagrody" w formie jakiegoś bzdurnego jedzenia, bo to wszystko pójdzie w.... , albo i dalej.  Dziś cała noc przy otwartym oknie, wreszcie nie miałam po nocy gluta w gardle i ustach. A nad morzem dziś fajnie, czuło się wiosenne powiewy, nawet ptactwo śpiewało jakoś radośniej. Przeszliśmy kawał drogi, a ciekawe jest to, że na spacerach dobrze się nam omawia wszelkie sprawy. Wprawdzie potem często mąż zapomina  co ustaliliśmy, ale to drobiazg. Ułożył mi się przy okazji obiad dla rodziców na jutro, zaszliśmy zatem do Lidla po rybę. Upiekę ją w piekarniku razem z ziemniaczkami ( wcześniej podgotowanymi), do tego surówka z białej rzodkwi a przed rybą zupa ogórkowa, bo rodzice ją lubią. Zawiozę też trochę schabu pieczonego, aby mieli na dni następne.  Dziś kupiłam bilety do teatru na połowę lutego , na sztukę pt "O co biega". Poprosiłam o bilety ulgowe, a tu: a zniżka z jakiego tytułu? . A z tytułu wieku.  Naprawdę? Oj, to gratuluję wyglądu, naprawdę świetnie się pani trzyma." No cóż, polubiłam kobietę!  Chyba każda by polubiła, prawda?  Taka mała  rzecz a cieszy.