Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Koszmarne wyczekiwanie


Tak naprawdę zasnęłam po 3:30, bo to ostatni rzut oka na zegarek był. Myśli się kłębiły, meblowałam, remontowałam, kupowałam. itp przez noc. Wyczekiwałam tylko, kiedy wreszcie sen przyjdzie, a obok mąż tak słodko pochrapywał. Nie mogłam pozwolić sobie na odespanie, bo rano czekało mnie przygotowanie obiadu dla rodziców. Łosoś wyszedł przepięknie, ziemniaczki pieczone także. Wszystko smakowało i to najważniejsze.  PO wizycie jeszcze spacer, bo tego dziś brakowało. Mgła nad morzem, horyzont zakryty. Ale za to na trawnikach puściły się młode pędy żonkili!  Widoczna niedaleko choinka migająca światełkami  jakoś tak niespecjalnie wyglądała w tych okolicznościach przedwiośnia. Takie to zjawisko. ;). A rano spotkała mnie miła niespodzianka, bo kolejny spadek wagi, od niedzieli to razem 90dkg, czyli zakładany kilogram będzie dotrzymany. Sporo młodzieży na ulicach, zaczęły się u nas ferie. Oby tylko dziś nie było przemarszu nocnego powracających z imprez, chciałabym się wyspać.