Kupiłam karnet na basen, będę chodzić z rana , bo jest taniej o 6 zł na jednym wejściu. Kiedyś chodziłam na 21:30, wracałam w emocjach do domu, na drugi dzień do pracy, a sen nie przychodził. Teraz będzie zmiana pory. Jak obiecałam, tak zrobiłam, wycofać się byłoby głupotą. Konsekwencja to podstawa w walce z kilogramami. Wczoraj wieczorem nad morzem było wspaniale, księżyc jak złota kula wisiał nad wodą, ciekawe, czy dziś pokaże swoją czerwoną tarczę. Wieczorem nadeszły zdjęcia z Portugalii. Syn w swoim żywiole, podano mu zupę z rekina, na wspaniałej porcelanie portugalskiej. Obok jakieś przystawki, oliwki, wino czerwone, życie jest piękne. Muszę przesłać mu zamówienie na kafelek azulechos. Mamy takie miejsce nad stołem w kuchni, gdzie przyklejamy kafle z różnych stron świata, wygląda to fajnie, kolorowo i nadaje miejscu charakter osobisty. Pogoda dziś łaskawsza, bo nie pada. Chłodniej, ale dzielnie maszerowaliśmy , pokonując prawie 6 km. Dzwonił ojciec, chciał odwołać jutrzejszą wizytę naszą, bo wybiera się na pogrzeb. Moja propozycja pobytu w tym czasie z mamą spotkała się z aprobatą. Gotuję zatem gulasz po węgiersku ( bo z papryką i na ostro), do tego będą kotlety ziemniaczane i surówka. Jeszcze jakiś deser wymyślę.
ksica2304
1 lutego 2018, 09:21brawo :) Też chciałam chodzić na basen ale jeszcze się wstydzę ;)
Campanulla
1 lutego 2018, 16:21Nie ma czego, a czas ucieka.