Zjadłam już chyba z 1000 kalorii! Do obiadu było grzecznie, a potem wielki popas. Tak planowałam, tak wyszło. Miseczka krupniku, stek wołowy, frytki z batata, mix sałat, dwa kawałki ciasta ( kostka hiszpańska i sernik) + kawa z mlekiem. Wcale się nie wstydzę i nie żałuję. Dziś ostatki, jutro kasza gryczana z warzywami, dużo ruchu i żegnam słodycze do Wielkanocy. A potem zobaczę co wyszło. Oboje z mężem nie mogliśmy spać, ok. 0;30 piliśmy czekoladę gorącą, czytaliśmy książki i potem poszło jak z płatka. Może to wpływ księżyca? Był taki film , podobał mi się. Aktualnie czytam kolejną włoszczyznę , tym razem autorem jest Antonio Manzini, książka pt. Żebro Adama. Ironiczne teksty, skrzą się jak perełki , lubię takie inteligentne książki. W ramach ukochania wszystkiego co włoskie , czytam pierwszy numer Gazzetta Italia, który nadszedł pocztą . Zaglądam także na blog "Dom z kamienia", gdzie Polka mieszkająca w Italii opisuje swoją codzienność. Miała dziewczyna odwagę na przeprowadzkę, podziwiam i zazdroszczę. Nie idealizuję Włoch, ale śpiewność tego języka, prostota kuchni i umiłowanie rzemiosła, rękodzielnictwa i tym samym kultury wytwarzania, to dla mnie poezja. Dziś zwyczajowe 5km. wykonane, wyszło ponad 7.000 kroków. Jutro rano basen, potem tańce latino, a na koniec język angielski. Fajnie, prawda?
EwaFit
13 lutego 2018, 21:41Fajnie u Ciebie mimo braku spania. Ale za to z mężem i to przy czekoladzie. A takie latino to swietna odskocznia od prozy życia, kiedy można na chwilę przenieść sie do innego wymiaru :) Tak samo przy angielskim, mimo że wymaga większej koncentracji i uwagi . Powodzenia w postanowieniu slodyczowym :)
Campanulla
14 lutego 2018, 12:30Dzieki, postaram się
zlotonaniebie
13 lutego 2018, 16:50Ja też trochę dziś sobie pofolgowałam, bo mam swoją prywatną, małą uroczystość. Od jutra do Wielkanocy drepczę z Tobą po drodze bezcukrowej i bezpszenicowej, za to bardzo warzywnej :)
Campanulla
14 lutego 2018, 12:30To miło będzie razem.