Zostaliśmy w domu, aby i tu coś zrobić. Po śniadaniu chwilka dla ciała, depilacja, balsamowanie, odżywka na włosy. Po takich zabiegach czuję się tak elegancko! Potem pojechaliśmy autobusem na cmentarz, było trochę sprzątania, zmywania. Kupiłam sporą doniczkę małych bratków, okazało się, że druga stoi już na płycie. Widocznie ktoś z rodziny miał podobny pomysł. Wracaliśmy na piechotę w kierunku bulwaru. Po drodze wypiliśmy kawę w Zielonym Rowerze. Na bulwarze chłodniej, ale tak ładnie, tak słonecznie! Widać, jak ludzi cieszy taka pogoda. Jak zawsze rozmawialiśmy na tematy najtrudniejsze, czyli o rodzicach. Pytałam bratową o jej ojca, gdy był już w podeszłym wieku. Całkowicie odmienny charakter od mojego ojca, lubił towarzystwo, nie był skąpy, podróżował, zatrudnił panią do sprzątania, z którą się zaprzyjaźnił. Po prostu lubił ludzi. A ja muszę zmywać naczynia w zimnej wodzie, bo ojciec zakręcił ciepłą. Koszmar! Dziś na obiad cielęcina , dokładnie łopatka cielęca, pieczona z warzywami, do tego młode ziemniaki z koperkiem i kalafior na parze gotowany. Zrobiłam jeszcze mix sałat dla siebie, aby zjeść coś zielonego. Odrabiam zaległości domowe , prasowanie, drobne sprzątanie, rachunki,itp. drobiazgi. Rezonans będę miała prawdopodobnie pod koniec maja/na początku czerwca. Dziś w nocy biodro znów bolało, oj matko i córko!
zlotonaniebie
23 kwietnia 2018, 06:57Każdy z nas starzeje się inaczej, trudno porównywać, tego nie przewidzi. Czekam z utęsknieniem, gdy sama będę chodziła po gdyńskich bulwarach. Ale jeszcze trochę, jeszcze momencik:))
WielkaPanda
22 kwietnia 2018, 20:49Trudny ten twój tato... I pewnie mało wdzięczny za pomoc. Przykre to:(