I ruszam się, bo tak trzeba. Waga ładnie wróciła do normy sprzed wyjazdu, a to dzięki dreptaniu po domu . Co ja się namyłam podłóg, odkurzałam , wycierałam, prasowałam, przenosiłam tam i z powrotem. Ale są za to rezultaty. W poniedziałek zaczynamy ostatni tydzień remontu. Dziś na obiad wyłącznie rosół, bo czasu było mało. Ale w sobotę ugotowałam wspaniały sos hiszpański z książki o jelitach. Zrobiłam 3 zapiekanki , z ziemniakami, z makaronem i z kasza, każda z bitkami z indyka z serem . Chłopcy pałaszowali aż miło. A ja wyczyściłam lodówkę z resztek. Dziś brat wizytuje rodziców, zmienili zdanie , prosili o zupę. Cieszę się, coś im ugotuję na moja wizytę. Narazie nie robię manicure, chociaż paznokcie mam zniszczone niesamowicie. Ale to za wcześnie, bo znów będe pracować z chemia, rękawiczki nie zawsze pomagają. Czytam ostatnio mało, bo czasu brak. Wieczorem padam na nos i zasypiam szybko. W czasie wyjazdu mam zamiar nadrobić zaległości.
hanka10
10 września 2018, 07:23no to mieszkanie macie jak nowe :)!
onedayearlier
9 września 2018, 20:02Remont to super siłownia :D wystarczy, że tak jak piszesz co chwilę trzeba coś przesunąć, przynieść, umyć. Oby szybko był spokój :)