Dziś pan remontowy miał wpaść tylko na chwilkę. Ta chwilka trwa do tej pory, a jesteśmy po 14. Cała gładź położona wczoraj na sufit napęczniała od wilgoci i po prostu spadła. Robota od początku. No cóż, nadal jestem poddawana próbie cierpliwości. Dziś wstałam o 6, spać nie mogłam, zobaczyłam cienie pod oczami na swojej twarzy. Czy to już deprecha? Nadal wali stęchlizną w sypialni, nie codziennie, ale są chwile nie do wytrzymania. Wstaję z gilem do pasa. Czytam o sposobach likwidacji tej rozkosznej woni i cóż. ? Ozonowanie, czekanie , może i latami. Na dodatek mój ulubiony sąsiad będący sprawcą, postawił bezmyślnie karmnik dla ptaków na krawędzi swojego balkonu i mam obesrany swój balkon. I jak tu myśleć pozytywnie o ludziach? Chcąc się odprężyć ugotowałam zupę dla rodziców, drugie danie , upiekłam biszkopt ze śliwkami. Jutro tam jadę ojciec sygnalizował potrzebę pomocy. Do sąsiada wyślę męża, bo nieopatrznie jeszcze nazwałabym po imieniu takie zachowanie. A zupa była jarzynowa i tyle dziś na obiad.
nobliwa
12 września 2018, 06:32Facet wywalil karmnik na balkon, zeby cala okolica widziala jakie ma dobre serduszko. Ze tez nie ma kar dla tych kochajacych zwierzeta kosztem innych ludzi. Wspolczuje posiadanie takiego sasiada.
zlotonaniebie
11 września 2018, 17:05Bo z tą wilgocią ścian jest tak, że wszyscy dookoła powinni jednakowo suszyć ściany, tak jak Wy. Jeśli pan na górze nie bardzo się przyłożył, to Twój such sufit chłonie wilgoć od sąsiada. Mieszkanie w bloku ma dużo zalet, ale jak się coś takiego stanie, to widać wady. Dobrze, że z rodzicami lepiej i nakarmisz ich po swojemu:)