do jesiennych dni, do zimy. Dziś mąż pojechał z sąsiadką ( lat ponad 80), pomóc zrywać jabłka na działce. Ligole takie sobie, mocno nawet, z wybranych zrobiłam 4 słoiki marmolady jabłkowej. Cały dom pachnie goździkami i cynamonem. Zawiozę rodzicom, a dla siebie zrobię kolejne. Poza tym mam zapas szarej renety, podzieliłam się już z panem z pralni samoobsługowej, dam rodzicom, zostawię dla siebie do kaczki, na szarlotkę. Resztę byle jakich ligoli zawieziemy do lasu dla zwierząt. Może w sobotę lub w niedzielę. Wyprałam kurtki cieplejsze, akurat dziś pogoda pozwoliła na to, wyschły momentalnie. Pod nieobecność męża wybrałam się na zakupy, miałam dziś nieodparta ochotę kupienia sobie czegoś nowego. Obejrzałam buty, ale nie skusiły mnie, ubrań nie widziałam ciekawych, padło na nową torbę, w kolorze malinowym. Zaszalałam z kolorem celowo, chcąc rozświetlić nadchodzące szare dni. Zaszłam także do optyka , bawiłam się jakąś chwilę w przymierzanie nowych oprawek. Wybrałam kilka, zredukowałam do 3, postanowiłam wrócić z mężem. Na obiad dziś zrobiłam naleśniki z kurkami i pieczonym kurczakiem. Do naleśników dodałam maślanki zamiast mleka, wyszły kruche, bardzo smaczne. Na 15 do fryzjera, tam przeleciałam 3 szmatławce plotkarskie, trzeba być na bieżąco. Wyjście z mężem do optyka, wizyta umówiona na poniedziałek. Po powrocie zrobiłam wspomnianą wyżej marmoladę, oraz gołąbki z kapustą włoską. I zrobiła się 18:30. Skończyłam czytać "Stany małżeńskie i pośrednie", książka dobra, smutna, bo opisująca rzeczywistość. Ale polecam.
EwaFit
27 września 2018, 20:35Jak mi by odpowiadało takie życie . Bez pracy . Tak cudnie opisujesz mijający chwile dnia :)
Campanulla
28 września 2018, 17:20Dziękuję!
Marynia1958
27 września 2018, 20:11oj te naleśniki...hoho...muszą być wspaniałe...
Campanulla
28 września 2018, 17:20A wiesz, że tak!. Nie lubię specjalnie piersi z kurczaka, więc takie rozwiązanie było ok.