Helu nie będzie, będzie Gdańsk w sobotę i kijki w niedzielę, albo odwrotnie. Kusi mnie wystawa "włoszczyzny" w Muzeum Narodowym Zielona Brama w Gdańsku, mam zamiar ją zobaczyć. A kijki będę w lasach koło Gdyni, bo moje miasto otoczone jest wzgórzami morenowymi, porośniętymi lasami . Lasy bukowe, aktualnie zaczynają nabierać kolorytu. Wędrówka wśród takiego cudu jest warta wykonania. Dziś natomiast było lightowo, pojechaliśmy do Orłowa, poszliśmy na molo, potem włóczyliśmy się uliczkami, zjedliśmy lody na ławce pełnej słońca i widoku na zatokę. Tamże właśnie jest Liceum Plastyczne, z którego wyległa młodzież , jak kolorowe ptaki , dziś chyba mieli jakieś fajne godziny, bo nawet twarze ich były pomalowane. A propos ptaków, przy jednym z płotów, w gęstwinie cisu grasowało stado wróbli. Jaki hałas, jaki rejwach , mąż nagrał je , wcale nie uciekały na nasz widok! Na obiad dziś też zmiana, zamiast jajka sadzonego był makaron z sosem według mojego pomysłu, po którym mąż wylizuje talerz. Jajko było na śniadanie, powtórka zatem nie wskazana. Czytam ciekawą książkę pt. Kąpielisko, autorstwa LIbby Page. Dziś Sąs Apelacyjny w Lublinie przywrócił mi wiarę w człowieka!
Campanulla
13 października 2018, 16:56Komentarz został usunięty
Marynia1958
12 października 2018, 20:27Lubię Twoje wpisy,bo są przepełnione radością...po prostu życia...buźka!
Bidek
12 października 2018, 18:22choć trochę normalności za czasów "dobrej zmiany" ...
hanka10
12 października 2018, 17:21też się cieszę z wyroku SA w Lublinie :)!