Dziś aktywność solidna. Najpierw spacer szybkim tempem, bo wcale nie ciepło. Potem latino solo, ależ był czad! Wszyscy ( 1 facet) byliśmy spoceni jak myszy .Teraz nogi mnie bolą, ale cieszę się, że takie to było energetyczne. Angielskiego nie było, odwołany, a wczoraj siedziałam nad tekstem o dietach i indeksie glikemicznym. Nic to , będzie na raz następny. Dziś na obiad zrobiłam zapiekankę podobną do pasterskiej. Po prostu z resztek mięsa, z ziemniakami, z kiszoną kapustą, z serem kozim. Wyszła smaczna, a ja mam luzy w lodówce. Niedługo Boże Narodzenie , pomyślałam o takim cudzie: zebrać przy stole wszystkich, także tych, którzy odeszli, Ależ by się działo! Niestety, to niemożliwe, żałuję, bo np. mój syn poznałby dziadka od strony swego ojca. Siedzę w fotelu, przede mną dwie zapalone świece, z płyty słychać utwory Nino Roty. Mistrzowskie utwory. Noc znów bezsenna , to myśli różne tak mnie rozstrajają. Na śniadanie mąż podał parówki, odmówiłam zjedzenia , bo i wygląd i smak był po prostu wstrętny. Rzadko bywa u nas coś takiego, okazuje się, że słusznie. Moja waga stoi, natomiast poziom cukru jest rewelacyjnie niski, to samo z ciśnieniem. Dziś zjadłam na II śniadanie gruszkę, przypomniał mi się smak tego owocu, dawno nie jadłam. Była pyszna, a jest przecież bardzo zdrowa.
zlotonaniebie
15 listopada 2018, 05:58Ja jeszcze nie wybiegam do świąt, wydają mi się odległe, choć wczoraj w kalendarzu zobaczyłam, że za chwilę grudzień będzie. Ale jeszcze nie tęsknię, jeszcze nie miałam czasu nacieszyć się jesienią, a B N to przecież zima.
Gacaz
14 listopada 2018, 18:20Podziwiam za aktywność.