Piątek, wczesne popołudnie. Jestem po obiedzie ( zupa krem z grzanka, śledź w śmietanie + ziemniaki), wcześniej odwiedziłam lekarza po recepty, zrobiłam zakupy na jutro i niedzielę , wywietrzyłam pościel, poddając ją działaniu lekkiego mrozu. Powoli zapada zmierzch. Przede mną palą się świece, leżą dzisiejsze przeczytane gazety, kilka książek, abym jedną wybrała do czytania. Przygotowałam pled blisko mnie, abym mogła okryć się , gdy przyjdzie mi ochota na krótka drzemkę. Herbata zielona parzy się w szklance, mieszkanie wysprzątane, ciepło jest i przytulnie.I co, mam narzekać? W życiu! Przecież sama przyjemność mnie czeka. Za oknem zimno dziś, bo w Gdyni było -1,5 stopnia, wiał mroźny wiatr. Nie mam zamiaru więcej wychodzić , żaden czarny, czy inny piątek mnie nie interesuje. Były czasy, gdy na Boże Narodzenie musiałam przygotować ok. 20 prezentów, i to wcale nie byle jakich. Teraz prezenty dostają dzieci, szczególnie te małe. Lubię je obdarowywać pięknymi książkami, zabawkami edukacyjnymi, malowankami różnego rodzaju. Jakie to rozkoszne, gdy dziecko cieszy się z prezentu w postaci książki, a nie stwierdza: ' po co mi książka, ja nie lubię czytać". Tak więc mam prezenty z głowy, bo marna resztka do obdarowania, to sama przyjemność w zakupach. Sama dziś wolę piękną Poisencję od nietrafionego kosmetyku. Waga dziś stabilna, czyli bz. Od poniedziałku adwent, u mnie zamiar zero słodyczy do Wigilii. Oby się udało, obym wytrwała.