Tak moje drogie, jesteśmy o rok starsze, ale podobno rok nieparzysty jest lepszy od parzystego. Witam po Sylwestrze, w nowej rzeczywistości, a przecież starej. Zabawa udała się , byliśmy w domu 2:30, dziś nogi bolą od tupania. Gipsy Kings porywali do tańca, a płyta z piosenkami i melodiami z filmu Ida robiła furorę. Rozmowy polityczne, ale zgodne na szczęście, chociaż z wizją pesymistyczną dla Polski. Śmiech i dowcipy, bo znamy się od 40 lat w tym towarzystwie. Widzimy jak się starzejemy, jak przybywa nas rozmiarowo . Kobiety jak zawsze dzieliły się poradami różnego rodzaju. Jedno nas łączy, to pasja poznawania kraju , świata i ludzi. Opowieści gdzie byliśmy, gdzie oni byli, dokąd mamy zamiar się wybrać, co oni chcę zobaczyć. I ta wola i chęć powolnego smakowania i przekonanie, że chcę a nie , że muszę. Moje lakierki od Gabora sprawdziły się znakomicie, bo tylko ja zostałam w obuwiu do końca. Dziś jesteśmy już po wędrówce nadmorskiej. Wieje jak cholera , na dodatek pada i zacina ostro. 5 km i 7.000 kroków wykonane, nawietrzeni wróciliśmy i z apetytem. Dziś słodycze omijam z daleka i będę dodawać kolejne dni do takich jak ten. Wszystkie sms-y odebrane, pozdrowienia przekazane, teraz tylko cisza, spokój. Mąż pochrapuje obok cichutko, zmogło go powietrze i drzemie w fotelu. Pozdrawiam Was.
Marynia1958
1 stycznia 2019, 13:57i tak jesteście dzielni...hoho....taki marsz po tanecznej nocy! wszystkiego dobrego w nowym roku!
Campanulla
1 stycznia 2019, 19:07Dziękuję, nawzajem Maryniu.