Pisałam już, że jadałam jak król. Mało tego, goście z zewnątrz specjalnie zamawiali się na kolację. Fajnie jadać w takim dużym gronie i widzieć zachwyt także u innych. Dodatkowa atrakcja, to pobyt młodych Belgów, grających na gitarze , śpiewających i także tańce były. Wśród młodzieży wicemiss Belgii z lat przeszłych, dziewczyna omnibus , taniec, śpiew, dowcip, i na dodatek sympatyczna, bez dąsów czy fochów. Trzy wieczory przy ogniu pozwoliły poznać się lepiej. A naleśniki na codzienne śniadania były po prostu rewelacyjne. Poznaliśmy okolicę, szczególnie przyroda tam piękna. Puszcza Drawska jest ogromna i zachwycająca. Był spływ kajakiem, był zamek w Tucznie ciekawie położony, z przepięknym otoczeniem. Poza tym opalanko, kąpiele w wodzie ciepłej w tym roku niesamowicie, degustacje win i rozmowy do północy. Przywiozłam ze sobą dodatkowe 2 kg. Od wczoraj staram się je zgubić gdzieś między wzgórzami morenowymi a Bałtykiem. Taki jest rezultat fascynacji kulinarnych. Wczoraj przysiadłam wreszcie do komputera, usunęłam powiadomienia o możliwościach zakupów , których nie potrzebuję, odpowiedziałam na pocztę. Przy okazji, łakoma kultury, której na wakacjach nie było, zakupiłam bilety na występ Roberto Alagna w Operze Leśnej. To światowej sławy śpiewak operowy, tenor, i przy okazji mąż Aleksandry Kurzak, polskiej śpiewaczki. Bilety kosztowały 15zł/ szt. , czyli taniej niż kilogram pietruszki, co uważam za skandal ( cenę tego korzenia). Na 11 lipca mamy bilety na koncert Marka Knopflera, potem muzyka klasyczna, cieszę się. Dziś pogoda w Gdyni woła o pomstę , cały dzień pada, leje, i na zmianę. Temperatura oscyluje w granicach 15-16 stopni, w porywach do 17. Pojechaliśmy do marketu dużego, uzupełnić zapasy , już o 10 nie było gdzie zaparkować! Uwinęliśmy się szybko i do domu, żadnych tam szmat kupować nie będę, lato za krótkie. Po powrocie wizyta w bibliotece, ach jak już tęskniłam. Czytałam już prawie opary i naprawdę było mi brak możliwości wyboru.Nagotowałam dla rodziców, bo jutro jadę. Zwalniam brata, teraz moja kolej . Będzie zupa ziemniaczana krem, z pulpecikami mięsnymi , malutkimi jak drobne bombki. Poza tym leczo warzywne , z własnoręcznie robionym przecierem. Mąż od dziś pobiera rehabilitację , wrócił zadowolony, oby pomogło. A pod koniec tygodnia chcę pojechać do lasu, zobaczyć, czy są grzyby. Może uda się zebrać trochę kurek? Od soboty zajadam się surówka siedmiodniową. Kto nie zna, niech poprosi internet o przepis. Pycha!
mania131949
9 lipca 2019, 08:00Mieliście udany pobyt! :-)))
Campanulla
9 lipca 2019, 17:46Oj tak, ale juz tęskniłam.
sachel
9 lipca 2019, 07:51Wspaniale wykorzystany czas. Fajnie, że jesteś zadowolona.
Campanulla
9 lipca 2019, 17:46To prawda, udane wakacje cieszą.
zlotonaniebie
8 lipca 2019, 19:12Surówkę znam, więc nie pytam:) Dobrze, że wakacje Ci się udały, że było tak jak lubisz i jak potrzebujesz. Ja szukam czegoś zgoła innego- ciszy, spokoju, zero towarzystwa, żadnej muzyki i zabawy do północy. Jesteśmy tak zmęczeni, że chcę, by tylko szum morza mi w uszach dzwonił i nic więcej.
sachel
9 lipca 2019, 07:50Mam podobnie - dużo ludzi wokół przez cały rok, dużo imprez, więc w na urlopie lubię ciszę. Znajoma psycholog mówiła mi kiedyś, że w wakacje warto robić co innego niż normalnie, więc ja się wyciszam :)))
Campanulla
9 lipca 2019, 17:47Życze takich wakacji, przydadzą sie zmeczonemu.