Gdyby nie Covid- 19, całkiem możliwe, że tegoroczną Wielkanoc spędziłabym za granicą , w ciepłym kraju. Gdyby nie ta cholera miałabym już za sobą remont łazienki, mąż byłby po operacji stawu kolanowego, a mieszkanie panicza obejrzane na żywo kilka razy. Gdyby nie pandemia bylibyśmy w kinie kilka razy, w teatrze takoż, a wycieczki pn."poznaj swój kraj " dawno rozpoczęte. A tak co? Coraz więcej zachorowań, dziś na ulicach ludzi malutko, oj malutko. Może to i pogoda sprawiła, bo zimno , mimo niby cieplejszego frontu. Jeżeli chodzi o front, to jedyny jaki aktualnie znam, to walka z Covidem, walka lekarzy pielęgniarek i innych zawodów medycznych. A emeryci, zwani przez rządzących seniorami , siedzą w ciepełku, spokojnie czekając na swoją kolejkę szczepienia pierwszą lub drugą, potulnie nosząc maseczki na zewnątrz, nie gromadząc się nie potrzebnie, zachowując dystans. Przykładem ja z mężem. Dziś spacer terenami takimi bardziej odludnymi, a przy okazji oglądaliśmy nowo powstałe budynki w Gdyni. Jest tego sporo, w tonacji białej, bo Gdynia to białe miasto jeszcze sprzed II w.ś. W zabawie wybieraliśmy sobie mieszkania, najchętniej na ostatnim pietrze, z dużym tarasem, z widokiem na morze , i aby cena była taka obajtkowa, czyli o ponad milion mniejsza. Przecież nikt nam nie powie, że białe jest białe, prawda? Dziś prawie 30.000 zachorowań, to już nie przelewki. Kupiłam dziś kaczkę na święta, ale czy zawiozę ją do Poznania? Powoli wracam do diety mniej płynnej. Wczoraj w Biedrze kupiłam młodą kapustę , zrobiłam ją duszoną krótko z dużą ilością kopru i z pomidorami. Dziś z kolei mam ochotę na śledzia , jest w lodówce, zjem go z przyjemnością na kolację Na Vitalii powoli zaczynają się rozmowy o świętach, co kto piecze, gotuje, jakie są domowe zwyczaje, przygotowania. Jako katoliczka wiem, że Wielkanoc jest ważniejsza od Bożego Narodzenia, ale to już drugi rok będzie , jak cała magia tych świąt przepadła. I tu kolejne gdyby - gdyby nie Covid byłoby inaczej. Triduum u Dominikanów w Poznaniu byłoby znów przeżyciem, a dzisiejsza proza szarawo to wszystko koloruje.
Joanna19651965
25 marca 2021, 01:26A ja się z kolei cieszę (wiem, zabrzmi to strasznie), że w Święta będę siedziała w domu. Do covida literalnie każde święta oznaczały dla mnie perygrynacje po rodzinie. Nie żebym nie lubiła rodzinki (chociaż niektórzy działają mi na nerwy, ale trudno), albo nie lubiła podróżować (wprost przeciwnie - uwielbiam prowadzić samochód i mogę jechać na dowolny dystans), ale męczy mnie, że każdego dnia gdzieś gnamy (w Boże Narodzenie gdzieś jechaliśmy każdego dnia - w sumie zrobiłam ok. 500 km), zrywamy się wcześnie, wieziemy jakieś wiktuały denerwując się, że coś się wyleje, wysypie, denerwujemy się, bo rodzinka wydzwania kiedy będziemy, itp., itd. W sumie człowiek był zmęczony od takiego "świętowania", a tak spędzimy te Święta we trójkę, bez pośpiechu i organizując je po swojemu.
Campanulla
25 marca 2021, 15:20Rozumiem, taka masz potrzebę. A ja chcę zobaczyć syna, ostatnio widzianego na Boże Narodzenie.
syrenkowa
25 marca 2021, 01:18Gdyby nie maseczki, to w ogóle bym nie wiedziała, że jest jakaś pandemia 🤪 A tak, serio to też mam już dosyć, ale jeśli podejście społeczeństwa się nie zmieni, to będziemy się bujać z tym jeszcze następną Wielkanoc...
jendraska
24 marca 2021, 19:13Gdyby nie covid wiele istnień ludzkich jeszcze by trwało a bliscy cieszyli się ich obecnością...:((
Zabcia1978v2
24 marca 2021, 19:09😞
Marynia1958
24 marca 2021, 18:48masz rację...gdyby nie Covid....
Laurka1980
24 marca 2021, 18:00Ja kapustę dziś znowu kupiłam :) szalenie mi smakuje!
Campanulla
25 marca 2021, 15:21Jeszcze mam, ale smakuje nieziemsko!