To tylko o kilka dni krótszy miesiąc, a zawsze się wydaje, że mija szybciej. Nadal pogoda domowa. Dziś w Gdyni co chwilę pada deszcz, deszcz ze śniegiem, ciemno się robi, za chwilę na chwilę słońce. I wieje. Niby przy takim wietrze to powietrze czyste, ale absolutnie nie chce się sprawdzać. Byłam na rehabilitacji, to drugi zabieg, bolało. Przy okazji dowiedziałam się, że pacjentów podzielili na kategorie: ziemniaczek, to ktoś , kto nie czuje absolutnie swojego ciała. Nie potrafi powiedzieć gdzie i co boli, jaka i czy nastąpiła poprawa. Wodniaczek ( to ja), któremu zatrzymuje się w organizmie zbyt dużo płynów niepotrzebnych, co hamuje prawidłowe działanie. Wodniaczki dają znać, że i gdzie boli delikatnym popiskiwaniem, wzdychaniem lub cicho mówią ała, ała. Zgadza się, obraz mojej osoby. Energetyczni to sportowcy, tancerze, absolutnie świadomi ciała i jego potrzeb. Energetyczni to ludzie z korporacji , na stanowiskach. W przypadku doznania bólu podczas zabiegu, mają ochotę przywalić , bo ktoś naruszył ich strukturę. Dziś też bolało solidnie, ale starałam się wytrzymać. Bo potem jest bosko!. Kolejna wizyta w poniedziałek. We wtorek była u nas koleżanka przypadkiem spotkana na ulicy. Zabraliśmy do domu, nakarmiliśmy, pogadaliśmy, ploty też były. Smakowała jej moja nalewka z owoców miękkich, zachwycała się obiadem ( kasza bulgur z warzywami), a ja puchłam z dumy. Wczoraj przeglądałam album od szwagra i jego żony, o zamkach i pałacach Polski. Wybrałam kilka do odwiedzenia w najbliższym możliwym czasie. A dziś na obiad reszta zupy tajskiej oraz makaron bucattini w sosie pomidorowym z czarnymi oliwkami. Do tego sałata rzymska z dipem jogurtowym. Za chwile usiądę do herbaty Earl Grey ze skórką pomarańczową ( Rainbow), zjem kawalątek bezy z kremem kawowym, wezmę książkę do ręki , tak spędzę popołudnie i wieczór. Przed spaniem zapakuję pod kołdrę termofor, bo lepiej sypiam w jego towarzystwie. Dom wysprzątany ( wczoraj), zakupy zrobione( we wtorek) , pachnie gotującym się rosołem Dolce far niente!