Wyszłam z domu po 8 rano, ale już było parno i duszno. Obskoczyłam wszystkie niezbędne do zakupów sklepy, przyniosłam zdobycze, powtarzałam 3 razy. Za każdym razem dziękowałam opatrzności, że mieszkam w śródmieściu, bo wszędzie blisko. Wyszłam mężowi na przeciw, aby po jego rehabilitacji zaliczyć spacer. Nie doszliśmy daleko, moje serducho nie dało rady, bo parno, duszno, i ta wilgoć. Jak w tropiku. Spojrzenie na morze skrzące się w słońcu,widok dziecka zafascynowanego ogromem piasku na plaży- rewelacja. Wypijam dwie 1,5 litrowe butelki wody, codziennie. Latam do toalety, bo jeszcze dochodzi arbuz( uwielbiam!), który ma w sobie samą wodę. Taki z lodówki , pokrojony w małe kawałeczki, do ręki i do ust. Pucha! Na obiad ogórkowa przygotowana wczoraj, naleśników nie było, były pierogi z mięsem. Do tego surówka z sałaty rzymskiej z ogórkiem, papryką czerwoną, tą długą, koperkiem i dipem jogurtowo-musztardowym. Znalazłam przepis na sernik z jogurtu greckiego, prosty, nieskomplikowany, więc zapałałam chęcią zrobienia. Po raz kolejny okazało się, że ręki do pieczenia to ty nie masz kobieto, oj nie masz. Wszystko według przepisu odmierzone, wykonane , i co? Pstro! Zjeść zjemy , ale to nie to ,czego oczekiwałam. Zrobiłam do tego czegoś polewę z truskawek, aby chociaż ładnie wyglądało. Tak więc pozostaję przy posiłkach mięsnych, bezmięsnych , zupach, sałatkach itp. Porzucam ciasta, zostawiam sobie tylko te pewniaki, czyli biszkopt, babkę piaskową, piernik, sernik tradycyjny. Prostota woła o swoje miejsce. Kupiłam Politykę, aby zapoznać się z poglądami mądrych ludzi na aktualności polskie. A tam wywiad z moją koleżanką z grupy na studiach, Jolantą Kwaśniewską. Miło się czyta o kimś znanym osobiście. Jej postrzeganie ś.p. Lecha Kaczyńskiego jako człowieka, jako wykładowcy nie różni się od moich przemyśleń. Oby tylko w bracie bliźniaku nie zrodziła się z tego powodu chęć zemsty, bo nienawiść do ludzi to on ma już w sobie. Pamiętam Lecha, jak prowadząc z nami ćwiczenia kucał pod ścianą. I mówił, cicho, niezbyt wyraźnie, zawsze paląc papierosa. To były czasy wolności używkowej. Traktowany był przez studentów jak Radar z serialu M.A.S. H. Dziś dzień jak upływa w formie opisanej wczoraj, za chwile wyschnie dzisiejsze pranie, będę delektować się widokiem moich kwiatów na balkonie, zacieniona sporym parasolem, z nogami na stołeczku, z książką . Ach życie !