Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
zostałam okukana!


Myślałam, że w tym roku już mnie ominęła pora kukułki. Dziś, mimo deszczu, pojechaliśmy do lasu. Już na wstępie usłyszałam kukanie, długie kukanie. Tradycji stało się zadość. W lesie mokro po pas i tak właśnie wyglądałam po powrocie. Ale  kg kurek zebrany! Oczyściłam, włożyłam do papierowej torby, wytrzymają do soboty. Wczoraj też był las, krócej i mniej grzybów, bo dzień był wybitnie deszczowy.Grzyby  oddaliśmy w restauracji, w której jedliśmy obiad. Nie przeszkadza mi chłodniejsza pogoda, w nocy śpię doskonale. Czytam teraz" Żółc" z cyklu Kolory Zła Malgorzaty Sobczak. Dzień rozpoczynamy sennie, powoli, bez pośpiechu. Potem śniadanie,   chwila planowania i wyjazd w teren. Turystów w okolicy mało , mnie to cieszy. Panicz w poniedziałek wieczorem będzie w Gdyni, przyjedzie pooglądać z mężem półfinały Euro2024. A ja we wtorek mam wizytę u kardiologa, echo serca. Ostatnio nie puchnie mi lewa stopa, bo nie ma upałów . Dziś na obiad smażona sielawa i zestaw surówek. prosiłam bez frytek, ale na Kaszubach to nie do wykonania. I tak ich nie zjadłam. Vitalia jakoś pustkami świeci , braki we wpisach, ludzie chyba na urlopach. No bo co innego?