Wczoraj była piękna pogoda, ale zostałam w domu. Kupiłam sporo mięsa, musiałam coś z tym zrobić, aby następny tydzień mieć wolny. Zaczęłam od rosołu, bo należy go długo gotować. Robię go tylko na drobiu różnym. Potem zrazy, pierś z kaczki, kapusta czerwona, ciasto z szarą reneta i śliwkami, sałatka z sałaty rzymskiej, granata, winogron ciemnych i jogurtu. Po tym kuchennym maratonie umyłam wszystkie podłogi, tyle. Zajęło mi to 5 godzin, ale było warto. Dziś także nie wychodzę, bo pogoda absolutnie paskudna. Zrobiło się zimno, jest mocny wiatr i pada. Czytam, przeglądam stare zdjęcia, mam zamiar przejrzeć dokumenty celem pozbycia się tych nieważnych, niepotrzebnych. Chudnę, nie mam apetytu, jadam mniejsze porcje. Chyba pożegnam się z pieczywem i że słodyczami. Poza tym muszę umówić się do lekarza, aby zbadał mój brzuch. Boli , mam wzdęcia i to się utrzymuje. Nie ciekawa sytuacja, ale cóż , trzeba zbadać. Natomiast sypiam doskonale, chociaż mam przerwę na lekarstwa, które biorę w kuchni. Nie przeszkadza mi to nawet w kontynuowaniu snów, jeżeli mam takowe. Niedługo wujek męża kończy 90 lat, to wiek imponujący. Moje pokolenie jeszcze da radę dożyć takiego wieku, ale młodsi sa bardziej skażeni chemią, plastikiem i internetem. Takie to teraz czasy. Lubiłam oglądać mądre kabarety, ale ostatnio p.Duda naraził moje poczucie estetyki i smaka, gdy "występował " w SN. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że można być neo- sędzią w 1/2. Takich połówek p. Duda nie odda. To niech sobie zatrzyma na swoje szczęście. Zenujace wystąpienie.