Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Już połowa października.


Dziś imieniny obu naszych mam, obie były Jadwigi. Wczoraj odwiedziliśmy oba cmentarze. Na oksywskim wprawdzie czysto, ale tak zimno , że nie mogłam utrzymać zapalarki. I akurat lunął deszcz. Gdy odjeżdżaliśmy przestalo padać, taki pech. Za to dziś piękny dzień, pogoda akurat na spacer nad morze. Coraz mniej ludzi na bulwarze. Przeszliśmy 5 km. , co jak na męża było wyczynem. Wiatr chłodny, ale kolory drzew rekompensują to. Po powrocie lunch w postaci zupy pomidorowej i grzanki z serem, którą włożyłam do talerza przed nalaniem zupy. Bardzo smaczne. Obiad to kacza pierś pieczona, kopytka i kapusta czerwona na slodko-- kwasnie. JuJutro będzie łosoś smażony na papierze do pieczenia i brukselka gotowana na parze. Zrobiła też zupę krem dyniowa. Dynie upieklam, dałam razem ze skórą, bo to Hokkaido. Smaczna wyszła, z dodatkiem mleczka kokosowego, kurkuma I gałki muszkatołowej. Śniłam dziś straszny sen, bo o spersonalizowanej śmierci. Nie było to przyjemne. Wieczory coraz dłuższe, na szczęście są książki i muzyka. Za każdym razem gdy wchodzę do biblioteki, to z radością myślę o Poznaniu nowych historii. Gdy slucham muzyki, to myślę o cudzie ludzkiego umysłu, który z pięciolinii, przez wieki , potrafił stworzyć takie dzieła. Niektóre zapierają d3ch. Weszłam do sklepu z drobiazgami aby kupił notesiki, akurat leciała muzyka DirectX Straits i charakterystyczne brzmienie Marka Knopflera, potem zaś V symfonia Beethovena. I co, czy świat nie brzmi pięknie?