dziś: 62,5kg !
mam tyle stresów i na studiach i w życiu osobistym ostatnio, że nawet jak jem to wszystko spalam 10 razy... to że schudłam to super ale ten stan psychiczny mnie totalnie wykańcza; nawet nie bardzo mam siły się uczyć czegokolwiek i w sumie tylko jak chwilowo spada mi próg stresowy to jem a tak to nie mogę nic zupełnie przełknąć...
Wczorj pisałam kolejny egzamin i myślę że go zdam; jeszcze 3 zostały !! nie wiem jak mam się przygotować zwłaszcza na 2 ostatnie... to jest takie trudne i tak bardzo mi to nie wchodzi w głowe.. dopiero po 22 zabrałam się za coś wczoraj; no ale chociaż przewaliłam jeden duży rozdział... wierzę że jakoś dam radę to pozaliczać w pierwszym terminie...
Byłam u lekarza z nogą; nie jest to jeszcze rwa kulszowa ale dała mi jakieś leki na rozluźnienie mięśni bo strasznie ten mięsień jest napięty i póki co o bieganiu nie ma mowy ... chociaż czuje że z dnia na dzień ta noga lepiej działa... mam nadzieję że maksymalnie do przyszłego tygodnia będzie dobrze i jeszcze trochę pobiegam nim wyjadę...
a tak poza tym to ćwiczę sobie na brzuch i widzę już po paru dniach całkiem fajne efekty; spada mi oponka ;D
Bilans z dzisiejszego poranka:
Śniadanie: jogurt daonon (88kcal)
IIŚdniadanie: chrupka ryżowa (35kcal) + 1 skibka chleba dla diabetyków (pół z twarożkiem pół z pasztetem - ok 180kcal??) + 3 truskawki (20kcal)
potem jakiś obiadek pewnie a później znów mi urośnie poziom stresu bo ciężka dziś rozmowa przede mną więc nie wiem czy dam radę coś jeszcze w siebie wcisnąć...
Ciekawe czemu tak jest że jak się wali to wszystko na raz... ??