Witam Was Vitalijki! Miałam wczoraj jakiś dzień świra. Zaczął się niewinnie, bo od smsa z Play, że nie wykonałam obowiązkowego doładowania i przedłużyli mi okres obowiązywania umowy o miesiąc - a umowę zawarłam 2 dni wcześniej i pięknooki pan w salonie nic o tym nie wspominał. Potem, tuż przed moim wyjściem z pracy przyszedł listonosz z pocztą firmową. Parę dni wcześniej zrobiłam mu drobną przysługę i od tego czasu codziennie mi dziękuje. Tak też było wczoraj - z tą różnicą, że nagle się rozpłakał. Ja zgłupiałam, a on zaczął mi opowiadać historię swojego życia zmierzającą do tego, że ma depresję. Niezręcznie, ale co zrobić. Po kilku minutach gdy próbowałam go uspokoić, wreszcie przestał płakać. Spytał mnie o imię, powiedziałam mu i wtedy rozpłakał się znowu, że ja taka serdeczna i takie dobre mam serce. I kwadrans w kółko płakał i mi dziękował (za co?) aż w końcu wycałował mnie po rękach i poszedł. Stwierdziłam ok, mam dosyć idę do domu. Po drodze zahaczyłam o salon Play wyjaśnić smsa. Pan popatrzył i stwierdził "błąd systemu, zgłosić w BOK". Stwierdziłam, ok, potem. Ruszyłam do domu, ale przyszło mi do głowy, że wpadnę do rodziców. Zaszłam na przystanek, wsiadłam w tramwaj, jadę sobie i jadę i nagle tramwaj skręca nie tam gdzie trzeba. Bo oczywiście nie popatrzyłam w co wsiadam - drugi raz, rano zrobiłam to samo, ale na szczęscie trafiło na dobrą linię. Wywiozło mnie na zadupie, to idę kupić bilet. Podchodzę do automatu a tam stoi babeczka i stuka w wyświetlacz. Bo automat się zaciął. Postałyśmy chwilę, postukałyśmy obydwie, nage się odwiesiło i wypluło bilet. Mówię do babeczki, zeby wzięła sobie bilet a ta do mnie, że to nie jej, ona w ogóle chciała coś innego zrobić, wykupić miesięczny. Patrzę, a tam normalny 20-minutowy, taki jak potrzebowałam. No to capnęłam i pobiegłam na autobus. Dotarłam do rodziców i zadzwoniłam do biura obsługi klienta Play, a tam konsultant mi mówi, że system twierdzi, że nie wykonałam żadnego doładowania z poprzedniej umowy i jestem 24 doładowania w tył, ale to błąd pewnie i proszę zgłosić do pomocy technicznej. No to wywaliłam maila do pomocy technicznej i czekam. I wtedy tata do mnie mówi "jesteś na diecie, to tobie piwa nie proponuję, tak?". Chwilę pomyślałam i uznałam "wiesz, ja się chyba jednak dzisiaj muszę napić" :P I tak to właśnie było. U rodziców się zasiedziałam i zostałam na noc i dopiero pod prysznicem uświadomiłam sobie, że nie mam nawet bielizny na zmianę. Cała ja.
Uff, wygadałam się, to teraz jadłospis :)
Śniadanie: całonocna owsianka na mleku sojowym z dżemem dyniowym (made by moja mama) - 384 kcal
II śniadanie: jabłko z jogurtem naturalnym i cynamonem - 146 kcal
Lunch: 2 kromki pieczywa pełnoziarnistego z serem zółtym, wędliną drobiową i papryką - 417 kcal
Obiadokolacja: makaron pełnoziarnisty ze szpinakiem - 342 kcal
Woda: 2,5 l
Trening: spacer 1,5 km
Razem: nie liczę bo do piwa wzięłam garść krakersów i nie mam pojęcia ile mogły mieć kalorii...
Jak dobrze, że ten dzień już za mną... :P
lapaz80
3 września 2017, 09:28Czyli był spontan na całego. Piwko dobra rzecz. Też lubię od czasu do czasu
Cathwyllt
3 września 2017, 09:51Mnie tak trochę żal, że odkąd dietuję to mam wyrzuty sumienia z tym piwem. To takie przyjemne usiąć w piątek, po całym tygodniu pracy, i otworzyć sobie puszeczkę...
mmmarlady
3 września 2017, 07:25Hehe, no dzień zakręcony :) Jedzonko ładne tylko kcal mało ;) Chyba że piwem dobilas limit ;))
Cathwyllt
3 września 2017, 09:00Oj, jak tak liczyłam na zasadzie "pi razy oko" to mi wyszło prawie 1800, bo z tego piwa 500 pewnie było jak nic...
theSnorkMaiden
2 września 2017, 23:11Hahahaha...teraz to smieszne ale zapewne to smieszne niebylo! Faktycznie dzien swira jak nic!!
Cathwyllt
3 września 2017, 09:02Było okropnie niezręcznie, zwłaszcza z listonoszem. Stałam jak kołek i nie wiedziałam co mam robić :P Na szczęście był u nas tylko na zastępstwie, jutro wraca nasz normalny listonosz, uff.
Orzeszek1984
2 września 2017, 23:05Masakryczny dzien mialas,nie dziwie ci sie odreagowania.ja dzis sie przebieglam 8km i zresetowalam sie i tez piwko z orzeszkami
Cathwyllt
3 września 2017, 09:02Piwko jest dobre na wszystko :D
angelisia69
2 września 2017, 16:39Dzień świra :P gdyby był normalny byłby nudny,czyż nie? Kurde,daj mi kontakt do swojej mamy natychmiastowo!!!moja nigdy takich przetworów nie tworzyła i nie tworzy :P Piwo?nie,nie,nie!!Nie pilam juz ze 3 lata,wole whisky z cola :P
Cathwyllt
3 września 2017, 09:05Jak to mówią, po to alkohol wymyślono, żeby jakoś przeżyć etap dorosłości :D A moja mama w tym roku już przetworów nie robiła :( A szkoda, bo kreatywna w tym zakresie była bardzo - dżem z dyni, cukinia konserwowa w curry, buraki konserwowe... I wszystkie te wynalazki były pyszne!
PaulinaIwanowska
2 września 2017, 16:12Hehe grunt, że dzień był udany. Sporo przygód i miły koniec dnia. Tez lubię piwo ale póki co daje rade bez niego. Wczoraj mąż miał pizzę i piwko a ja sticsy z marchewki z jogurtem. Brawo ja. Pozdrawiam!
Cathwyllt
2 września 2017, 16:21Brawo Ty! Jak jestem sama z chłopakiem u nas to jakoś mnie nawet nie ciągnie, ale u rodziców przepadam całkowicie :D