No ja nie wiem o co kaman. Znowu byłam grzeczna. Diety przestrzegałam co do kalorii, zrobiłam trening, zero wieczornego piwka i co? I waga znowu w górę o 0,2 kg. No ja kurczę chyba muszę jednak wieczorne piwko do diety wprowadzić, bo bez niego nie chudnę xD A tak poważnie to sumiennie dietuję i trenuję, więc kij z tym, w końcu zacznie spadać. Grunt to robić swoje.
Dziś dzień beztreningowy (wieczór u rodziców), więc zaczęłam dzień od power walku, na liczniku już 190 spalonych kcal. Drugi, dłuższy power walk zamierzam zrobić po pracy i to niestety będzie musiało wystarczyć. I bardzo dobrze, bo zakwasiki po wczorajszym treningu są. Weekend będzie aktywny, bo planuję treningi i w sobotę i w niedzielę, mamy też w oba dni zamiar dużo spacerować z Moim... Ok, przyznam się, a co mi tam. Już takie rzeczy o mnie wiecie, że gorzej nie będzie. No bo pokemony się nie złapią od siedzenia na kanapie xD Tak, oboje gramy namiętnie, bo pokemony to kwintesencja naszego dzieciństwa, a że wymagają długich spacerów? No to tym lepiej! Każda motywacja do ruchu jest dobra. Prawda?
To teraz menu, a potem moje spostrzeżenia dotyczące śniadania białkowo-tłuszczowego, które wczoraj testowałam.
Śniadanie: serek wiejski z jajkiem i połową awokado - 433 kcal
II śniadanie: jabłko + marchewka - 92 kcal
Lunch: 3 kromki żytniego pieczywa z serkiem kanapkowym i pomidorem - 383 kcal
Przekąska: baton Bakalland - 190 kcal
Obiadokolacja: pierś z kurczaka i warzywa podsmażone na łyżeczce oliwy - 516 kcal
Razem: 1614 kcal
Trening: power walk + 3 dzień wyzwania Mel B (nogi + cardio) - 441 kcal
Bilans kalorii: 1614 - 1997 = -383 kcal
No i widzicie? I powiedzcie mi skąd ten wzrost wagi?
O śniadaniach białkowo-tłuszczowych słów kilka. Pisałam, że mam problem z ciążą gastronomiczną po śniadaniach, więc postanowiłam spróbować śniadań białkowo-tłuszczowych. Jak widzicie na screenie z Fitatu, moje śniadanie miało 30 g białka, 30 g tłuszczu i tylko 9 węgli, więc się kwalifikowało. I teraz tak... Uczucie przejedzenia się nie pokazało. Najadłam się, ale wciąż czułam się lekko, mimo że kalorycznie wyszło więcej niż zwykle. Miałam dużo energii, nawet zwyczajowej kawy nie wypiłam wczoraj. Do tego mój brzuch był wyjątkowo płaski - jeśli w moim przypadku w ogóle można użyć słowa "płaski". No i jak zwykle głodnieję po góra trzech godzinach, tak teraz minęły 3,5 a ja wciąż nie czułam ani głodu, ani nawet zwykłej ochoty, żeby coś zjeść. Więc generalnie rewelacja. Ale jest jeden problem. Spójrzcie ile mi wyszło tłuszczów wczoraj. To niestety jest dla mnie wartość nie do zaakceptowania. Dlatego takie śniadania nie zostaną ze mną na dłużej. Musiałabym zmienić całą organizację posiłków, żeby móc pochłaniać 2/3 tłuszczów na dany dzień w śniadaniu. A nie mam takiej możliwości. Dlatego dziś jeszcze śniadanie takie samo, bo mam ugotowane jajka i rozkrojone awokado, ale potem wracam do moich dawnych śniadań. Jednak, jeśli Wam tłuszcz nie przeszkadza, albo jest sytuacja, że po śniadaniu nie będziecie mogły nic zjeść przez kilka godzin, albo macie jakąś imprezę rodzinną i potrzebujecie płaskiego brzucha, albo trenujecie do południa - to gorąco polecam :)
I to tyle na dziś. Lecę zobaczyć co tam u Was :)
KochamBrodacza
16 kwietnia 2018, 09:12Nie poddawaj się to się w końcu musi ruszyć! :) :*
Cathwyllt
16 kwietnia 2018, 10:19No i coś tam ruszyło po tym tygodniu - niewiele, ale grunt, że w dół :)
KochamBrodacza
16 kwietnia 2018, 22:24Pewnie! :)
wPatka
16 kwietnia 2018, 07:40Ja tam jestem pod wrażeniem, że się trzymasz!!! I ćwiczysz!
Cathwyllt
16 kwietnia 2018, 10:19Odbicie w lustrze jest świetną motywacją :P
wPatka
18 kwietnia 2018, 06:40I tak powinno być :D
aska1277
13 kwietnia 2018, 19:06Bardzo ładne menu :) Apetyczne :) aż ślinka cieknie :) hihihih
Cathwyllt
16 kwietnia 2018, 10:18Dziękuję :)
theSnorkMaiden
13 kwietnia 2018, 13:46Ciekawe to co napisalas o tych sniadaniach
Cathwyllt
16 kwietnia 2018, 10:18Sama byłam zdziwiona, że wykluczenie węgli tyle zmienia w śniadaniu :)
snowflake_88
13 kwietnia 2018, 12:21Wiem że nie jesteś jedną z tych Vitalijek, które dramatyzują i rozpaczają bo mają +200 g więcej na wadze, ale po co w ogóle zawracać sobie głowę taką pierdołą, zastanawiać się jaka jest przyczyna tego wzrostu itp.? :) Wręcz dziwne byłoby gdyby takich skoków i spadków nie było, w końcu składamy się głównie z wody, jesteśmy żywymi organizmami i normalne że z tego powodu mamy jakieś skoki na wadze. Odchudzanie i cykl miesiączkowy nie są jednymi procesami jakie zachodzą w naszym ciele, są ich tysiące, więc serio nie warto w kontekście diety marnować czasu na takie rozkminy :) Jak się odchudzasz to i tak schudniesz, niezależnie od tych dziennych odchyleń.
Cathwyllt
13 kwietnia 2018, 12:39Wiem, nie przejmuje się za bardzo - zwłaszcza, że wiem, że nie mam sobie nic do zarzucenia. Ale ważę się codziennie, bo raz, że przyzwyczajenie, a dwa, że jak widzę skok, to jeszcze bardziej mi się chce z tą wagą walczyć. Nie pozwalam, żeby mnie te skoki dołowały, ale każda motywacja się przyda, żeby iść na ten dodatkowy spacer :)
aniloratka
13 kwietnia 2018, 11:49a wiesz, ze potrzebujesz min 1g tluszczu na kg masy ciala, wiec to co ci wyszlo na caly dzien to jest min jakie musisz jesc, a tluszcz da ci poczucie sytosci na dluzej niz kanapka z serkiem .. a co do wzrostu wagi, to niestety taki nasz kobiecy urok, ze mamy fluktuacje i nic z tym sie nie da zrobic
Cathwyllt
13 kwietnia 2018, 12:16Poprawka, na diecie redukcyjnej to 0,5-1 g na kg masy ciała. Ja celuję w środek tego przedziału. Uczucia sytości nie potrzebuję, bo nie bywam głodna na takiej diecie, więc parcie na górną granicę limitu trochę traci sens...