Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
czwarty dzień mija...


waga 83,1 :)

zaczyna spadać, super.

 

Ostania moja aktywność na Vitalii zakończyła się ok rok temu. I prawie cały rok udawało mi się utrzymywać wagę ok 77kg - raz było 76, raz 78 maksymalnie 79 i był to dla mnie dzwonek alarmowy....tak było do września. We wrześniu postanowiłam zrzucić kilka kilogramów (razem z mężem) i zastosowaliśmy dietę Vitalii. Ale nie kupowałam , oparłam się na tej, którą miałam kiedyś i przechowuję wydrukowaną.

Szło nam bardzo ładnie, mężowi nawet znacznie lepiej ode mnie, choć muszę przyznać, że nie stosowałam jej na 100%, trzymałam się jedynie obiadu i kolacji, a śniadanie jadłam swoje, gdyż wtedy jeszcze pracowałam, więc organizacyjnie było to nie do ogarnięcia i kalorycznie również by było za mało. Podjadałam też trochę słodycze, ale ostatecznie nie było źle, bo przez wrzesień udało mi się zrzucić ok 4kg (mąż więcej, chyba ok 8kg, ale on rygorystycznie przestrzegał)

Tak więc na koniec września widziałam już 5 na drugim miejscu....i nagle coś we mnie pękło, sama jeszcze nie umiem ocenić co się właściwie stało...ale jak widzicie przez październik i listopad przytyłam ok 8kg, czyli 1 kg na tydzień :(((

Fakt, że nie żałowałam sobie w tym czasie niczego, fakt, że nie zachowywałam 3-godz, odstępów między posiłkami, fakt, że nie pracuję i mam mniejszy wydatek energetyczny, fakt, że mały od września non stop chory i noce mam nieprzespane z powodu kaszlu itp., ....to wszystko zaowocowało przybywającymi kilogramami, a później na domiar złego przestałam się ważyć, bo bałam się co zobaczę... i przekonanie, że lada tydzień wrócę do diety, więc najadałam się jakby na zapas, bo już niedługo nie będzie mi wolno....

No , to taka jest moja historia najnowsza, wiem, że mam pokręcone w głowie, jeśli chodzi o jedzenie i pewnie mi tak zostanie na zawsze, bo kto mi pomoże?

Sama muszę sobie pomóc, ale na razie nie mam na to czasu, w ogóle nie mam czasu dla siebie. Mam świadomość, że dieta to jest tylko działanie doraźne, że powinnam zmienić styl życia, ale na razie to jest niemożliwe...nie wiem, czy kiedyś w ogóle będzie możliwe? Póki co chcę osiągnąć wymarzoną sylwetkę i zacząć się nią cieszyć. Nie cieszyć się wagą, jak to było do tej pory  - nawet jak schudłam, to widziałam tylko niższą wagę, w lustrze nie widziałam siebie szczuplejszej, zgrabniejszej....teraz chcę to zmienić, więcej oglądać się w lustrze , kupować sobie więcej modnych, szczupłych ubrań i fajnej bielizny...mam nadzieję, że to mnie będzie bardziej mobilizowało do utrzymania osiągniętych wyników niż tylko cyferki na wadze...

pozdrawiam serdecznie, jeśli ktoś to czyta , do jutra :)

  • izabelka1976

    izabelka1976

    6 grudnia 2013, 13:52

    Och, jakbym czytała siebie. Od początku do końca. I w kwestii diety, efektów odchudzania i tycia, podejścia do kolejnego odchudzania i tego, co widziałam w lustrze...Myślę, że mając więcej niż 10 kg do schudnięcia najpierw musimy się maksymalnie skupić na tym, zeby schudnąć. A potem, w ramach stabilizacji wagi wdrażać zdrowy styl życia, w tym jedzenia. Powodzenia!

  • uki094

    uki094

    6 grudnia 2013, 00:13

    Powolutko, kroczek po kroczku, ale do przodu :) grunt sie nie poddawac- 3mam kciuki i rowniez pozdrawiam serdecznie!! Badz dobrej mysli, a pojdzie jak po masle c",)