Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2637
Komentarzy: 22
Założony: 6 września 2016
Ostatni wpis: 31 grudnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
CHLOe2016

kobieta, 38 lat,

164 cm, 69.60 kg więcej o mnie

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 grudnia 2016 , Komentarze (2)

Jest to dla mnie przełomowy rok. 30te urodziny, decyzja o zabiegu, sam zabieg... odradzam się jako zupełnie nowa osoba. Ten znaczny ubytek wagi dał mi mega kopa pewności siebie, rozbudził moją kobiecość i dał mi nowe chęci do życia. 

Do tego stopnia, że dziś z mężem idziemy na sylwestra do restauracji, pierwszy od wieków. Ostatni raz na takim sylwestrze byłam jeszcze jako narzeczona - więc przynajmniej 10 lat temu. 

Teraz mam tylko dylemat co założyć bo mam 3 sukienki i nie wiem którą wybrać :D 

Zaraz kończę śniadanie i idę kręcić włosy :))))))

Kochani, życzę Wam aby ten 2017 był lepszy od tego 2016. Aby plany i marzenia się zrealizowały, a kilogramy uciekaly tak jak kartki z kalendarza. Do Siego roku! 

8 listopada 2016 , Komentarze (6)

Wpis dodaję na szybko , póki jeszcze mi myśli nie ulecialy.

Wynik bardzo zadowalający , lekarz mówił , że w pierwszym miesiącu spadek będzie największy , ale i ten ogonek cieszy . Wreszcie moja waga jest odczarowana i spada . W okolicach 80kg powinien mi się zmienić model 3D bo wtedy żegnam otyłość i witam się z nadwagą :))))))

U dietetyczki jeszcze nie byłam , najpierw dzieci chore , potem mąż i na końcu ja... w dodatku samochód u mechanika :/ jak tylko go odbiorę to od razu się umawim na wizytę . 

17 października 2016 , Komentarze (3)

Zabieram się za ten wpis jak pies do jeża... ciągle coś mi przeszkadzało. Z dzieckiem w szpitalu na zabiegu byłam, potem przeziębienie,  masa pracy etc.

Skończyłam przyjmować zastrzyki przeciwzakrzepowe, witaminy przyjmuję dalej. Jedynie zmieniłam tabletki obniżające produkcję kwasów żołądkowych na takie bez recepty, bo nie miałam kiedy iść do lekarza po receptę. Czuję się dobrze. Ba! Nawet bardzo dobrze. To niesamowite, że z tak zmniejszonym żołądkiem, a co za tym idzie z ograniczoną ilością spożywanych pokarmów można normalnie funkcjonować, nie mieć zawrotów głowy, zsłabnięć itp objawów nie dojedzenia. Czuję się lżejsza, nie mam wzdęć, żadnych dolegliwości gastrycznych. Skóra ładnie się kurczy, nawet obojczyki nieśmiało zaczynają się pokazywać spod warstwy tłuszczu i skóry. 

Ktoś się spyta, czy ta operacja była konieczna, czy nie można było samemu schudnąć. 

Czego chce osoba gruba? Chce być szczupła, chce cieszyć się zdrowiem, figurą, zainteresowaniem płci przeciwnej itd tych przykładów jest tyle ile osób.

Kilka razy się odchudzałam, nawet z sukcesami. Kiedy już myślałam, że jest ok, że to już ostatnia prosta do celu, zawsze coś działało na moją niekorzyść. Zawsze, za każdym razem waga wracała do wyjściowej a nawet szybowala w górę. Chyba każdy kto jest na tej stronie choć raz to przeżył. Tą gorycz porażki, często zażeraną w smutku czymś niezdrowym, szalenie tuczącym. Tą niemoc, bezradność. Po tym czasie oczywiście rozpoczęta walka od nowa. Do kolejnej porażki. Ja właśnie od tego raz na zawsze się odcięłam. Tu nie ma możliwości zjeść za dużo, dopóki mam nadprogramowy tłuszcz, dopóty będę chudla aż organizm go strawił. Tu nie ma możliwości efektu jojo 30kg

Kiedy widzę, że są tu osoby po 7 lat na forum i ich waga nic się nie zmieniła, to jest mi po prostu ich szkoda. Sama mam w dalszej rodzinie osoby otyłe, np mój teść. Ci ludzie są w wieku 50-60 lat. Za każdym razem kiedy u lekarza narzekali np na kręgosłup, kolana itp jedyne co słyszeli to to, że trzeba schudnąć. Żaden internista nie zainteresował się, skąd ta waga, nie zasugerował konsultacji dietetycznej. A co najgorsze, nawet nie wspomniał o operacjach bariatrycznych. Wiadomo, nie każdy chce się pokroić, ale korzyści są wymierne. Ludzie się po prostu boją. Boją się podjąć najważniejszą w życiu decyzję, która odmieni ich życie na lepsze. Boją się zrealizować marzenie o którym codziennie marzą. 

 Świadomość ludzka na temat operacji bariatrycznych jest zerowa. Dużo osób nawet nie wie, że przy BMI pow 40 taka operacja jest refundowana. Nawet przy 35 jest, tylko trzeba mieć choroby towarzyszące typu nadciśnienie, cukrzyca, opuchlizna itp. 

Nie piszę tego po to by się chwalić, absolutnie nie. Chcę zwrócić uwagę na alternatywę do tego smutnego, tłustego życia jakie wiele z was prowadzi. Ile razy można zaczynać od nowa? Być wiecznie na diecie, być wiecznie sfrustrowanym, bo coś by się chciało zjeść a nie można. 

Prawda jest taka, że podjęcie decyzji jest bardzo trudne. To nie jest pójście na łatwiznę, bo tu nie chodzi o 5 czy 10kg, a o 30-40-50kg a nawet więcej które szkodzą zdrowiu a nawet mogą zagrażać życiu. Ale powiem Wam jedno, po prawie 2 miesiącach od zabiegu, wiem, że to była najlepsza decyzja w moim życiu. 

12 września 2016 , Komentarze (3)

Dokładnie tyle minęło od operacji. Tydzień temu o tej porze tj.13.40 czekałam w pokoju na zabieg, w śmiesznym granatowym fartuszku wiązanym w kilku miejscach na plecach. Dupkę kryły fizelinowe barchany do kolan :D

Dziś na wadze 5kg mniej niż przed samym zabiegiem. To już chyba resztki wody, bo dłonie nie są spuchnięte rano, a i klapki które do tej pory dosyć ścisło wchodziły mi na stopy teraz są luzniejsze. Jutro mam zdjęcie szwów i wizytę u profesora który mnie operował. 

Najmniej przyjemne z tego wszystkiego są zastrzyki, ale siła wyższa - nie lubię igieł, zawsze odwracam wzrok żeby nie patrzeć. Przypisane tabletki łykam jak młody indyk :D

To niesamowite jak diametralnie zmienia się życie po takiej operacji. Mały kubek jogurtu potrafię jeść ponad pół godziny - wszystko po to by nie łykać powietrza, a mój mąż taki sam jogurt zamiata łyżką na 4x. ... nawet picie staje się powolnym rytuałem, dziś poraz drugi od zabiegu piję kawę - moje ulubione latte, dopiero człowiek docenia bogactwo smaków. Prawdziwym hitem u mnie jest chudy rosół z rozgotowanymi kluseczkami :D  za 2 dni mogę zacząć rozszerzać dietę o produkty papkowate, zakupy poczynione, będą delikatne pulpeciki z indyka na parze :))))

9 września 2016 , Komentarze (3)

Cóż... zderzenie z rzeczywistością bywa okrutne :D

Po szpitalu zostały mi tylko ślady na skórze w postaci dziur po wenflonie. Brakuje mi trochę kroplówek - w domu prócz posiłków mam wypijac ok 2l wody. "Zjedzenie" 100g jogurtu naturalnego to wyczyn, a co dopiero tyle wody. Od razu czuję się pełna :/ Ale walczę z tym jak mogę. Noc była ciężka, jogurt zjedzony na wieczór zaowocował wzdęciami, które w połączeniu z porannymi kroplówkami i spaniem na wznak - ze względu na szwy  - dały taki efekt, że 3x wstawałam do WC. Na szczęście espumisan daje radę. 

Dostałam tabletki obniżające produkcję kwasów żołądkowych i zastrzyki przeciwzakrzepowe - jedno i drugie codziennie przez 30 dni. Dodatkowo stała suplementacja Wit. D3, kompleksem witamin i dodatkowo witaminami z grupy B. Jako najważniejszy składnik w diecie - białko zapobiegające spaleniu mięśni. We wtorek mam zdjęcie szwów i kontroll u chirurga. 

Muszę nauczyć się jeść z zegarkiem w ręku, wyrobienie dobrych nawyków nie jest takie proste. Na moje szczęście nic mnie nie boli, tylko trochę szwy ciągną, ale to znak, że się goi. Ostatnia noc już spokojna, tylko z jedną pobudką na siku.

Muszę jeszcze popracować nad głową - żołądek po chwili mówi dość, a oczy by jeszcze jadły... dziwne to uczucie. Boję się jeść pod korek, czyli te 150ml, bo nie chcę by się pojawiły wymioty. 

Do połowy przyszłego tygodnia jestem na diecie płynnej wzmocnionej, tzn mogę "jeść ":

Kleik ryżowy na mleku, kaszę manne na mleku, jogurt naturalny, odtluszczony rosół zmiksowany z marchewką i indykiem, prazone jabłko, zupę krem z pomidorów, maslankę/kefir zmiksowany z 3 truskawkami z kompotu ew 3 plasterkami banana. - takie przykładowe posiłki mam od dietetyka. Potem będę mogła zjeść na diecie papkowej np serek wiejski z pomidorem  (spażonym, zmiksowanym, pulpecik drobiowy ugotowany w chudym rosole itp - szaleństwo  :D

6 września 2016 , Komentarze (5)

Jestem gruba od jakiś 20 lat. Zawsze waga stanowiła dla mnie problem estetyczny, psychologiczny i moralny. 

Wiele razy w swoim życiu się odchudzałam, skutki były bardzo różne. Najwięcej udało mi się zgubić 20kg - po pierwszej ciąży. Dietetycy nie byli w stanie mi pomóc, chore pomysły na diety - białkowa, 1200kcal... podziękowałam im. Na własną rękę zaczęłam się odchudzać. Dieta klasyczna czyli ŻP i więcej ruchu. Po 8 miesiącach były efekty. Wiele osób z otoczenia bardzo mnie chwaliło, że super wyglądam itd. 

Miałam nawet pamiętnik tu na Vitalii, dużo opisywałam, wrzucałam zdjęcia, motywacje. 

Zaszłam w drugą wymarzoną ciążę, miałam gotowy plan odchudzania po ciąży. Niestety, życie pokazało, że organizm wciąż się zmienia. Od dwóch lat próbuję zrzucić nadmiar - w moim przypadku jest to minimum 40kg z wagi 100kg do przynajmniej tych 60kg. Nie działała na mnie poprzednia dieta ŻP, jeszcze więcej ruchu. Zrobiłam sobie nawet badania hormonalne, żeby sprawdzić czy to nie jest przyczyną takiego zastoju - wyniki książkowe. Dieta z Vitalii też mi nie pomogła. 

Chodziłam zła na cały świat, na siebie, że nie potrafię powtórzyć tego wyczynu. Aż spotkałam znajomą, kawał baby, pochwaliła się,  że przeszła zabieg resekcji żołądka, wtedy nie wiedziałam co to jest, ale jak ją zobaczyłam niedawno to mi szczęka opadła. W ciągu prawie 2 lat zgubiła 50kg, stała się atrakcyjną, pewną siebie kobietą. Wypytałam się o wszystko co tylko się dało. Miała zrobiony zabieg z NFZ na Saszerów przez prof. Paśnika. 

Skonsultowałam temat z mężem, kazał mi zadzwonić do profesora na konsultację. Pierwszą wizytę miałam 23 sierpnia tego roku, profesor bardzo sympatyczny, rzeczowy. Okazało się, że z moim BMI i chorobami towarzyszącymi kwalifikuję się do resekcji. Jedyny problem polegał na tym, że czas oczekiwania na zabieg z NFZ u profesora to prawie 2 lata. Zapytałam o możliwość wykonania takiego zabiegu prywatnie, i tu duże zaskoczenie, bo we wrześniu profesor miał 2 wolne terminy. Jedyny minus to cena. Wykonanie zabiegu wraz ze wszystkimi badaniami (gastroskopia, usg żył kończyn dolnych, konsultacja psychologiczna, dietetyka, spirometria szczegółowe badania krwi ) to koszt ok 30 tysięcy. 

Wiecie co mi mąż wtedy powiedział? Ze jest gotowy przez kilka lat na urlop nie jeździć, suchy chleb zapijać kranówką bym tylko była zdrowa i szczęśliwa. Fundusze się znalazły, w zeszłym tygodniu miałam porobione wszystkie badania. Wczoraj miałam wykonany zabieg. Tempo kosmiczne, ale każdy z lekarzy z którymi rozmawiałam mowił, że to jest najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć. 

Wierzcie mi, to nie jest pójście na łatwiznę, bez względu na to czy prywatnie czy na NFZ, trzeba mieć konkretne jaja by zdecydować się na zabieg, który jest jakby nie było inwazyjny, a ze śpiączki można się nie wybudzić. Pewnie dziwicie się dlaczego nie chciałam czekać tych 2 lat by zabieg był refundowany. Powody są 2:

- sama doprowadziłam się do takiego stanu, to tylko i wyłącznie moja wina jak wyglądam, nie chciałam by ktoś mi kiedyś wypomniał, że za jego ciężko zarobione składki ja się zoperowałam.

- plecy zaczęły odmawiać posłuszeństwa, mąż się bał, że mogłoby być jeszcze gorzej ze mną do tego czasu. 

Poza tym, wczoraj, w dniu zabiegu byłam równo tydzień po swoich 30tych urodzinach, więc sama sobie chciałam zrobić prezent.

Dziś, dobę po zabiegu czuję się dobrze, mam 3 nieduże szwy plus dren, co jakiś czas przychodzi pielęgniarka z nowymi kroplówkami. Rano musiałam wypić niebieski kontrast sprawdzający szczelność żołądka. Odpukać w drenie kolor się nie zmienił. Jutro jeśli wszystko pójdzie dobrze, zdejmą mi dren i zostanę wypisana do domu. 

Przede mną długie miesiące intensywnej pracy związanej ze zmianą nawyków żywieniowych. Z objętości 1.5l żołądka zostawiono mi ok 150ml - taka objętość będzie juz mi towarzyszyła na stałe. Wiele z Was pewnie złapało się za głowę, ale ja jestem cholernie świadoma swojej decyzji. 

Pozdrawiam 

CHLOe